W ostatni weekend lipca, równo miesiąc po białostockich mistrzostwach Polski IPO, w Kozienicach odbyły się kolejne zawody rangi mistrzostw Polski, tym razem owczarków belgijskich. Ponieważ były to mistrzostwa otwarte, w stawce oprócz maliniaków oglądaliśmy jeszcze owczarki niemieckie oraz po jednym border collie i airdale terierze – w sumie 19 psów we wszystkich trzech klasach, a więc stawka jak na polskie warunki wcale niezła. W IPO 3 z czołowych zawodników zabrakło Patrycji Frolenko z Farrem (po niepuszczeniu w Białymstoku) i Dariusza Kowalskiego z Javelin. Ta ostatnia para po zdobyciu mistrzostwa Polski mogła się już spokojnie skupiać na przygotowaniach do mistrzostw świata FCI.
Zawody jeszcze dobrze się nie rozpoczęły, a temperatura na płycie już sięgnęła zenitu. Niestety dosłownie. Tak się bowiem złożyło, że na te 2 dni przypadł najgorętszy weekend roku i już około godziny 10-tej termometry pokazywały grubo ponad 30 stopni. W takich warunkach start w posłuszeństwie i obronie jednego dnia był dla psów bardzo dużym wysiłkiem, co też mogło nie pozostać bez wpływu na wyniki. Na szczęście do dyspozycji czworonożnych zawodników (i ich właścicieli) pozostawał ustawiony w pobliżu boiska basenik i szlauch z zimną wodą, do którego niezwłocznie udawała się niemal każda para prosto po zejściu z płyty.
W takich warunkach dostęp do zimnej wody dla psów wydaje się rzeczą oczywistą, ale jednak trzeba było o tym pomyśleć i to przygotować. Podkreślam to, gdyż jest to tylko jeden z wielu elementów, z których organizatorzy wywiązali się wzorowo i nie będzie przesady w stwierdzeniu, że były to najlepiej przygotowane zawody IPO, w jakich brałem w Polsce udział. Nowoczesny jak na polskie warunki stadion z idealnie równą płytą, uaktualniana na bieżąco i udostępniana w Internecie tabela z wynikami, liczne oraz naprawdę atrakcyjne i wartościowe nagrody – dzięki temu każdy zawodnik mógł mieć poczucie, że bierze udział w imprezie na wysokim poziomie i wie, za co zapłacił wpisowe. Magdzie Barjak i jej ekipie należą się duże słowa uznania i podziękowania.
Skoro już o organizacji mowa, to warto wspomnieć, że pomyślano również o należytej obsadzie sędziowskiej i zaproszono uznanych sędziów zagranicy. Igor Lengvarsky to postać dobrze już w Polsce znana, natomiast na szczególną uwagę zasługiwała Lene Carlson z Danii, bowiem jest to osoba, która będzie sędziowała posłuszeństwo na tegorocznych mistrzostwach świata FCI, tak więc start w Kozienicach był doskonałym przetarciem dla wszystkich przewodników, którzy kandydowali do wyjazdu do Czech. Dunka sędziowała surowo i drobiazgowo (w kartach ocen figurują dziesiąte części punktów), zaś jej konikiem było odejmowanie punktów za pomoc ciałem. Niestety, nie ustrzegła się przy tym wpadki, bowiem wyzerowanie jednej parze całego ćwiczenia nawet przy znacznej pomocy psu ze strony przewodniczki to już spora przesada.
Zawody rozpoczęły się śladem „trójek”, na którym pierwszy numer startowy przypadł mnie. Uzyskałem 95 punktów, co jest wynikiem zadowalającym, zwłaszcza że – jak się później okazało – był to najlepszy ślad IPO 3. Po mnie szła Katarzyna Wojtanowska ze swoją borderką. Jeśli już sam widok tej suczki wysiadającej z samochodu na spacer wprawił Igora Lengvarskiego w niejakie zdziwienie („ona będzie startować?”), to nie lada zdziwiony musiał być po jej śladzie, za który przyznał jej 94 punkty. Z bardzo dobrej strony pokazał się również Cziko Michała Wiśniewskiego (90 punktów), natomiast pozostałe psy notowały już wyniki wyraźnie gorsze.
Ponieważ ślady rozpoczęły się wcześnie rano, bez problemu zdążyliśmy na posłuszeństwo i obronę „jedynek” i „dwójek” zaplanowane na godzinę 10-tą. Tutaj wyróżnili się: w obronie przybyły z Czech Vladimir Kostal z maliniakiem Cameronem (IPO 1), zaś w posłuszeństwie Katarzyna Wojtanowska z owczarką Kaethe (IPO 2). Zdobyte przez tę dwójkę odpowiednio 92 i 93 punkty były jedynymi ocenami bardzo dobrymi uzyskanymi w sobotniej rywalizacji na płycie. Warto zaznaczyć, że występ Kaethe był zarazem najlepszym posłuszeństwem na całych zawodach i muszę powiedzieć, że bardzo podoba mi się styl pracy tej suczki, znamionujący wysoką energię, motywację i dobrą relację z przewodniczką. Ładnie w obronie IPO 2 pokazał się również Grand Pawła Krawczyka, ale niestety nie puścił po czołówce, co zaowocowało wiadomym zakończeniem.
Zwycięzców IPO 1 i 2 wyłonił niedzielny poranek. Po 96 punktach zdobytych przez śladowego wyjadacza, Vladimira Kostala, wydawało się, że kwestia zwycięstwa jest już rozstrzygnięta, ale wtedy klasę pokazali Martin Barjak z Hardem, uzyskując 98 punktów (najlepszy ślad całych zawodów). W ten sposób Martin zapewnił sobie zwycięstwo z łącznym wynikiem 264 punktów, o 2 punkty wyprzedzając naszego gościa z Czech, zaś na trzecim miejscu uplasowała się Anna Kuchlewska z Sorgo Extreme Spitfire (łącznie 257 punktów). W IPO 2 najlepszym wynikiem na śladach było 85 punktów Ludwika Pisarczyka z Bajką Psi Kantor i właśnie tej parze przypadło zwycięstwo, gdyż najlepsza po posłuszeństwie i obronie Katarzyna Wojtanowska z Kaethe nie zaliczyła śladu, uzyskując jedynie 58 punktów. O poziomie rywalizacji w tej kategorii niech świadczy fakt, że nestor polskiego IPO zdobył łącznie zaledwie 231 oczek, a i tak zwyciężył zdecydowanie, bo aż o 13 punktów wyprzedzając drugą Annę Glanowską z owczarką Odie. Na pocieszenie niejako można powiedzieć, że ponieważ w „dwójce” startowały same owczarki, tytułu Mistrza Polski Owczarków Belgijskich IPO 2 i tak nikomu by nie przyznano.
Wreszcie po godzinie 10 (starty zaczęły się z nieznacznym opóźnieniem) przyszedł czas na wyłonienie zwycięzcy najwyższej kategorii. Posłuszeństwo IPO 3 stało pod znakiem niedosytu, bo choć najlepsza czwórka pokazała naprawdę ładną pracę, to każdej parze czegoś zabrakło: Katarzynie Wojtanowskiej z Whoopee czystych przeszkód, Błażejowi Wojtowiczowi z Aquentinem dokładnego powrotu z dwukilowym aportem, Michałowi Majcherowi „stój z biegu”, zaś mnie z Aiaxem skoku po aport przez płotek. Ostatecznie ta czwórka uzyskała odpowiednio 88, 92, 91 i 90 punktów, a czołówka łącznej klasyfikacji przed ostatnią konkurencją przedstawiała się następująco: prowadziłem ja z wynikiem 185 punktów, druga była Katarzyna Wojtanowska ze 182 punktami, trzeci Błażej (171), a czwarty Michał Majcher (162).
Obrona rozpoczęła się praktycznie w samo południe, tak więc największym przeciwnikiem psów nie byli pozoranci ani zmęczenie posłuszeństwem, lecz stojące w zenicie i prażące niemiłosiernie słońce. Być może częściowo tłumaczy to ogólnie kiepskie wyniki z obrony (średnio 83.1 punktu), ale trzeba też powiedzieć, że sędziowanie było bardzo skrupulatne i surowe. Igor Lengvarsky największą wagę przywiązywał do jakości chwytów i popędów psów i na tym właśnie najwięcej traciły wszystkie pary. Borderka Whoopee pokazała bardzo ładną technicznie pracę, ale zabrakło jej niezbędnej do obrony siły i ostrości – suczka 2 razy spadła z rękawa i uzyskała ostatecznie 75 punktów. Błażej z Aquentinem, mimo bardzo czysto wyglądającej z trybun pracy, uzyskali jedynie 84 punkty, zaś Michał Majcher z Oskarem zaledwie o 2 więcej. Tym samym bardzo przeciętny występ w obronie (84 punkty, z czego większość stracone na chwytach) wystarczył mi do zwycięstwa z łącznym wynikiem 269 punktów. Za mną uplasowała się Kasia z Whoope (257 punktów i wielka radość z zaliczenia IPO 3), a dalej Błażej z Aquentinem (255 punktów) i Michał z Oskarem (248).
Podsumowując, trzeba powiedzieć, że kozienickie zawody stały na przeciętnym sportowym poziomie. Wspominałem już o słabiutkich wynikach w IPO 2, ale i w pozostałych klasach żaden z zawodników nie uzyskał oceny bardzo dobrej. Można tłumaczyć sobie, że Lene Carlson przesadnie podchodziła do pomocy psu ciałem, a drobiazgowość Igora Lengvarsky’ego brała się z jego rzekomej niechęci do maliniaków, ale trzeba pamiętać, że na mistrzostwach świata – a Kozienice były wszak ostatnimi zawodami przed wyłonieniem polskiej kadry na tę imprezę – będzie jeszcze trudniej. Posłuszeństwo będzie przecież sędziować ta sama sędzina, i raczej na tę okoliczność kryteriów nie obniży, zaś wyznaczony do sędziowania obrony Alfons van den Bosch z Belgii zabiera punkty nawet za pół centymetra luki w chwycie (tak było na FMBB 2010). Może więc jest raczej tak, że te zawody pokazują nasze miejsce w świecie, a jest to – przy takiej punktacji jak w Kozienicach – piąta i szósta dziesiątka? Nie jest to oczywiście szczytem marzeń, ale wszyscy kandydaci do wyjazdu do Czech pokazali, że mają jeszcze pewne rezerwy w każdej z trzech konkurencji, więc pozostaje mieć nadzieję, że najlepsze występy jeszcze przed nimi.
Patryk Krajewski