Kiedy zaczynać obronę IPO? To zagadnienie, które – jak zresztą wiele innych – dzieli środowisko trenerskie. W Internecie można znaleźć mnóstwo filmów z dwu-, trzy- i czy czteromiesięcznymi szczeniaczkami uganiającymi się za szmatą, ostrzeliwanymi z bata, wachlowanymi pałką czy robiącymi czołówki na rękaw (tak, widziałem jednego takiego rekordzistę, miał 4 miesiące). Inni trenerzy zalecają poczekać, aż pies skończy określony wiek.
Jako trenersko-pozorancki duet my opowiadamy się za drugą opcją: obronę z wykorzystaniem łupu (poduszka, rękaw) zalecamy rozpoczynać mniej więcej od siódmego miesiąca życia psa. Zdajemy sobie przy tym sprawę, że inne sposoby pracy również mogą przynosić dobre wyniki. To oczywiste: w żadnym sporcie, czy to ludzkim, czy zwierzęcym, nie ma jednej jedynej drogi do celu. Niemniej, jest kilka powodów przemawiających za tym, żeby nieco poczekać. Chciałbym je tutaj wymienić.
1. Zęby. A właściwie ich brak. Mleczaki są drobne i jest ich mniej niż zębów dorosłych. Gdy zajrzeć w paszczkę młodego psa, więcej tam właściwie dziąseł niż zębów. To nie pozostaje bez wpływu na wygodę chwytu. Później szczenię wchodzi w okres ząbkowania i luki między zębami stają się jeszcze rozleglejsze. Mało tego, zęby i dziąsła mogą być wówczas szczególnie tkliwe i fizyczny nacisk na nie bywa nieprzyjemny, a nawet bolesny. Oczywiście, jest to kwestia mocno indywidualna; dodatkowo, w wysokich emocjach pies będzie mniej odczuwał ból; a nawet gdy go odczuje, mocne zwierzę raczej nie zrazi się do obrony od jednorazowego przeżycia tego typu, ale po co narażać psa na negatywne fizyczne doświadczenia?
2. Popęd łupu. Tempo rozwoju popędów jest cechą osobniczą. Są szczenięta, które już w wieku 7 tygodni mają bardzo mocno wyrażony łup we wszystkich aspektach (intensywność, twardość i wytrwałość). Są jednak i takie, które potrzebują więcej czasu. Zdarzają się psy, które nawet do piątego-szóstego miesiąca nie przejawiają wcale lub przejawiają bardzo mało chęci zabawy zabawką. Zdarza się, że nie są nią w ogóle zainteresowane; albo chcą ją gonić, ale nie umieją jej chwycić bądź utrzymać; albo rozpoczynają zabawę intensywnie, by po kilku sekundach równie nagle ją zakończyć. I ten rozwój nie poddaje się treningowi: bez względu na to, jak długo i często proponowalibyśmy im zabawę, takie maluchy zdają się na to nie odpowiadać, co bywa powodem frustracji zarówno dla przewodników, jak i dla nich samych (zbyt duże i niejasne wymagania). Jeśli mamy do czynienia z dobrym psem, coś w nim nagle po prostu zaskakuje. Kiedy? To determinują geny. Gdyby oceniać trzy- lub czteromiesięcznego psa pod kątem jakości do IPO na podstawie zabawy z pozorantem, mogłoby się okazać, że sporo znakomitych psów zostałoby skreślonych.
Innym czynnikiem blokującym popęd łupu jest reaktywność. Może się zdarzyć, że szczeniak nie jest otwarty w popędzie łupu dlatego, że czuje się niepewnie (niepewność tę może wywołać nowe miejsce, obcy człowiek, nieznana sytuacja lub połączenie tych czynników). Często słyszy się wówczas, że właśnie wtedy szczególnie powinno się przeprowadzać treningi z pozorantem, żeby pies „nabrał pewności siebie”, „przyzwyczaił się do pozoranta” itp. Jeśli niepewność jest niewielka, a łup duży, zazwyczaj się to udaje. Jeśli jednak pies jest mocno reaktywny, a pozorant naciska na zabawę łupem, nie pokazawszy psu, co z tą reaktywnością zrobić, to może dojść do sytuacji, w której pies będzie znajdował się zarówno w popędzie obrończym, jak i w popędzie łupu. Jest to najgorsza możliwa sytuacja, gdyż pies uczy się wówczas przenosić tę niepewność na chwyt. Jeśli takie będą jego pierwsze skojarzenia i jeśli będą się one powtarzać, to takie treningi mogą nieodwołalnie zniszczyć psa. Przyznaję oczywiście, że jest to w większym stopniu kwestia nieudolności pozoranta niż wczesnego rozpoczynania obrony jako takiego.
3. Popęd obrończy. Zakładając, że mamy do czynienia ze szczenięciem o bardzo dużym i już wyrażonym popędzie łupu, wczesne treningi w łupie właśnie mogą zamknąć nam drogę do wykorzystania w przyszłości popędu obrończego, lub przynajmniej bardzo ją utrudnić. Jest tak zwłaszcza z psami bardzo pewnymi siebie, o wysokim progu reakcji w popędzie obrończym. Dla takiego psa obrona może już na zawsze oznaczać zabawę łupem, co zablokuje nam możliwość wykorzystania innych popędów w przyszłości.
4. Reguły zabawy. Obrona to nie tylko rozkręcanie i pobudzanie psa, chwyty czy szczekanie, czyli krótko mówiąc walka psa z pozorantem. To również umiejętność wyciszenia się i odpowiednie zachowanie się przy przewodniku po zdobyciu łupu. Nie wszystkie psy otrzymują od natury umiejętność spokojnego trzymania zabawki bez niepokojenia się bliskością przewodnika; nie wszystkim maluszkom wystarczy lekki nacisk obroży, żeby wypuściły ją z pyszczka i rozpoczęły dalszą akcję. Wiele młodych psów niszczy zdobycz, denerwuje się bliskością przewodnika, a próby odebrania łupu trwają u nich dobrą minutę, jeszcze bardziej pogłębiając konflikt. Tego typu zachowania to zwykle początek bałaganu w późniejszych treningach: ciągle pobudzone zwierzę nie ma chwili emocjonalnego oddechu po walce z pozorantem i zwykle bardzo trudno jest mu włączyć się później w jakiekolwiek posłuszeństwo, skoro obrona od samego początku oznaczała dla niego tylko nakręcanie się. Rozpoczynając treningi później, dajemy sobie i psu czas na naukę pomocnych tutaj zachowań w łatwiejszych i bardziej kontrolowanych warunkach. Zanim przystąpimy do treningów obrony z łupem, chcemy, żeby pies umiał:
– przynosić nam zabawkę
– spokojnie ją przy nas trzymać
– puszczać zabawkę na komendę (zarówno do ręki, jak i na ziemię)
W ten sposób obrona od samego początku zawiera element kontroli i posłuszeństwa. Młodu pies przekonuje się, że przewodnik może na niego wpływać, że on sam może powściągnąć swoje emocje, i że jest to proste, przyjemne i opłacalne. Jeśli te elementy są dobrze zrobione, to od początku pies ma możliwość wytchnienia po walce z pozorantem oraz znacznie ułatwione przejście do posłuszeństwa w nieco późniejszym etapie treningu.
5. Ostatni argument jest najprostszy. Brzmi on „po co?”. Wyobraźmy sobie dwa psy w tym samym wieku. Jeden trenuje obronę z łupem od trzeciego miesiąca życia, drugi zaczął w wieku siedmiu miesięcy. Wyobraźmy sobie teraz, że oba te psy spotykają się w wieku dziesięciu miesięcy. Czy ten, który zaczynał od małego, będzie robił dużo więcej? Jak wiele można robić z młodziutkim psem? Czego można nauczyć 5-miesięcznego szczeniaczka? Techniki skoków na czołówce? Kątów nabiegania do ucieczki? Osaczania i oszczekiwania w namiocie? (Emocjonalny aspekt treningów, rozwój i równowagę popędów celowo pomijam milczeniem). Okaże się, że w gruncie rzeczy oba te psy umieją tyle samo. 3 czy 4 miesiące przeznaczone na dojazdy do pozoranta w celu zabawy szmatką można by znacznie lepiej spożytkować na tropienie, zabawę zabawką i naukę reguł zabawy, a przede wszystkim budowanie relacji.
Co zatem ze szczeniaczkami? Uważamy, że z kilkumiesięcznymi szczeniętami, gdy zaaklimatyzują się już one w nowym domu i zwiążą się już ze swoim człowiekiem, warto spróbować pracy w popędzie obrończym. Szczenięta mają zwykle obniżony próg reakcji obrończych, przez co do wzbudzenia popędu obrony wystarczają naprawdę minimalne obciążenia. W takiej sytuacji można od początku budować psa w agresji, zaś łup włączyć około siódmego-ósmego miesiąca życia, uzyskując równowagę w popędach.
Nieprzypadkowo użyłem wyżej słowa „próbować”, gdyż nie każdy szczeniak będzie się do takiej pracy nadawał: jeden może mieć bardzo wysoki próg reakcji w popędzie obrony, inny będzie się w nim czuł zbyt niepewnie. Ważne jest, żeby pozorant to widział i był gotów modyfikować swój plan pracy w porozumieniu z przewodnikiem w oparciu o to, co pokazuje pies.
Patryk Krajewski