Marzenie o szczeniaku – wersja malinois

Taaak, tak… Słyszałeś sto razy, że malinua to trudna i wymagająca rasa. Taaak, czytałeś opinie trenerów na internetowych grupach. Gadałeś nawet z jednym hodowcą. Wiesz to wszystko i zdecydowałeś, że oni wszyscy chyba trochę przesadzają. Brat kumpla twojego szwagra zna kogoś kto ma maliniaka (z tych mniejszych, bo jego sąsiad na wsi miał hodowlę) i to bardzo fajny pies. Poza tym Twój dziadek układał psy (miał wilczura, który umiał chodzić po drabinie i nie brał jedzenia z prawej ręki!) i wiele ci o tym opowiadał. A zresztą koleżanka siostry zna behawiorystkę, więc w razie co spytasz o radę. Ale w sumie przecież to będzie tylko małe szczenię – co może pójść nie tak?

Ponieważ jesteś odpowiedzialnym i zamożnym człowiekiem, zamawiasz psa w zarejestrowanej hodowli ZKwP. Jest ich bardzo dużo i wciąż trafiasz na ogłoszenia o nowym miocie. Hodowca bez problemu umawia się z tobą na odbiór szczeniaka – prawie o nic nie pytał, ucieszył się, że masz dom z ogrodem i stwierdził, że psu wystarczą długie spacery i rzucanie piłeczki. No i super. Podekscytowany jedziesz po szczeniaka. Wybierasz najciemniejszego samca – takie czekoladki najbardziej podobają się żonie. W samochodzie czeka profesjonalna wyprawka – smycz, szelki i kamizelka dla ciebie firmy „K9 Military Tactical Profi Gear”.

Szybka transakcja i prawie 3 miesięczny szczeniak jest już w samochodzie. 7 letni syn wymyślił nawet imię – Rambo. Przed wami pierwsza wspólna jazda. Sadzasz młodego na siedzeniu pasażera i ruszacie do domu. Nie ujechałeś daleko, bo przy pierwszej przecznicy Rambo wskoczył na kokpit. Ależ sprawny maluch! Chyba wieźć go z tyłu na podłodze będzie bezpieczniej. Na wszelki wypadek przypinasz go tam smyczą. No, teraz da się jechać dalej. Cisza i spokój. Wiedziałeś, że z tymi maliniakami to przesada. Bardzo grzeczny pies. Po 2 godzinach jesteś na miejscu. Jednak kiedy otwierasz tylne drzwi czeka Cię przykra niespodzianka – Rambo co prawda śpi (wygląda na zmęczonego), ale w kanapie jest ogromna dziura z wydłubanej gąbki… o cholera… Kałuża sików to już przy tym naprawdę drobiazg…

Lekko zmartwiony wnosisz malucha do domu. Radość synka i żony słodzi nieco Twój żal. Szalone powitanie przerywa krzyk Ksawerego – Rambo, podekscytowany wylewnym przywitaniem, skoczył i ugryzł syna w buzię. Pięknie. Żona jest przerażona – niby małe zadrapanie na nosie, ale krew jest… No, chyba trzeba będzie pokazać szczeniakowi, gdzie jego miejsce w hierarchii i go zdominować. Póki co Rambo zajął się kością, a wy macie chwilę, by zająć się synem.

Po godzinie stwierdzasz, że kość chyba trzeba maluchowi zabrać, bo jeszcze dostanie zatwardzenia. Uuu, mały warczy! Tak być nie może. Dziadek mówił, co należy robić w takiej sytuacji – łapiesz szczeniaka za kark i przewracasz na grzbiet. Musi znać swoje miejsce – to przecież maliniak. Co prawda nie przestał warczeć, ale kość udało się zabrać. Pora na spacer.

Po przechadzce po osiedlu (zająłeś się intensywnie socjalizacją malucha, pozwalając mu witać się z psami za ogrodzeniem) maluch poszedł spać. Jest całkiem grzeczny. Śpi jak zabity. Jednak po ostatnim wieczornym wyjściu na siku wstąpiły w niego jakby nowe siły. Zabawny psiak – wciąż chce się bawić! Ksawery nabrał śmiałości i zachęca szczeniaka do zabawy w berka – gonitwa nie trwa jednak długo, bo Rambo łapie w końcu syna za nogawkę dresu. Hola, hola! Hodowca mówił, że pies nie będzie agresywny! Ksawery w pisk. Szczenię nie chce puścić nogawki, mimo, że powtarzasz dobitnie „Rambo, zostaw! Fe, zostaw, zostaw!”. Nie słucha. Próbujesz więc odczepić psa od spodni syna. Nie jest to wcale proste. W jaki sposób tak mały pyszczek może zaciskać się z taką siłą?! Kiedy wreszcie udało się odczepić psa od nogawki, Ksawery zamyka się w swoim pokoju. Może teraz będzie trochę spokoju, bo chciałbyś obejrzeć film. Nic z tego. Rozochocony Rambo zabiera się teraz za twoją nogawkę. Szczeniak uczepiony spodni nie wydaje się w teorii skomplikowanym problemem. Natomiast w praktyce… owszem. Gdy odczepi się go raz i odsunie, natychmiast atakuje ponownie. Za każdym razem trudniej go z nogawki zdjąć, bo zaciska szczęki silniej. Odpychanie nic nie daje. Przeciwnie – masz wrażenie, że jeszcze zwiększa determinację gnojka. Czujesz się jak głupek – od 10 minut nie jesteś w stanie opanować kilkukilogramowego szczeniaka. W końcu bierzesz go na ręce i zamykasz do garażu. Chyba nic się nie stanie, gdy spędzi tam pierwszą noc.

Rankiem idziesz po malucha – pora na spacerek. Zastajesz tam spory nieporządek – kilka rozdeptanych kup, dwie kałuże sików, rozerwana torba z ziemią ogrodową to nieciekawy zestaw. W tym wszystkim Rambo, który wita cię z entuzjazmem. Zbyt dużym, zważywszy na to, w jakim stanie jest jego sierść po nocnych przygodach. Kiedy już posprzątałeś (Rambo w tym czasie został wypuszczony do ogrodu) okazuje się, że właściwie musisz już wychodzić do pracy. Żona też, po drodze trzeba jeszcze podrzucić syna do szkoły. Zostawiasz szczeniakowi kilka zabawek i karmę w misce, na podłodze rozkładasz podkłady. Wychodzicie.

Całe szczęście udaje ci się wyjść z pracy już po 5 godzinach, więc Rambo jest w domu sam tylko 6 godzin. W drodze do domu odbierasz Ksawerego. W drzwiach wita was szczenię – jaki on jest jednak uroczy. Nawet za bardzo nie nabroił. Co prawda podarł podkład i nasikał w kilku miejscach, wykopał ziemię z doniczki, nadgryzł obicie fotela… ale to przecież szczenię. Normalna sprawa.

Wypuszczasz Ramba do ogrodu – w międzyczasie wraca żona. Musisz wyjść jej pomóc, bo mały łapie ją za kostki, gdy próbuje dostać się do domu. Ten cholernik gryzie naprawdę mocno! Nie pomaga odpychanie, krzyki, a nawet klaps. Rambo jakby tego nie zauważał. Całe szczęście została kość od wczoraj. Kiedy wy próbujecie zjeść w spokoju, Rambo zajmuje się na szczęście swoim gnatem. Kiedy próbujesz mu go w końcu zabrać, szczeniak warczy głośniej niż wczoraj. Niedoczekanie. Znów łapiesz go za kark i przewracasz na grzbiet. Cholera! Ugryzł, skubaniec! Puszczasz Ramba i idziesz opatrzyć skaleczenie. Chyba koniec z kośćmi…

Niestety, kiedy nie ma kości, maluch szuka chyba innych atrakcji – interesują go szczególnie poruszające się rzeczy – nogi, zabawki syna, odkurzacz, strzepywane pranie, firanka powiewająca na wietrze, mop… Nie pomagają porozrzucane po domu zabawki – ten uparciuch łapie w pysk głównie to, czego mu nie wolno. Nieśmiały Ksawery zaczął już unikać Ramba – chyba się go trochę boi. Czujesz się bezradny, bo naprawdę nie wiesz, jak powstrzymać psa przez gryzieniem… Szukasz porad w internecie. Sposób, by głośno pisnąć nic nie daje – szczeniakowi się to chyba nawet podoba. Grzechotanie puszką z monetami też nie. Wynoszenie do garażu też nie bardzo, bo mały zaczął drapać i gryźć framugę, a po wpuszczeniu z powrotem i tak robi to samo… Psikanie wodą ze spryskiwacza niby coś dało, bo szczeniak puszcza na chwilę, ale zaczął bardzo szczekać na ten spryskiwacz. Więc też nie jesteś do końca zadowolony.

Przez to gryzienie coraz częściej wypuszczasz Ramba do ogródka. W ogródku zostaje też gdy wychodzicie do pracy, bo nauczył się otwierać szafkę ze śmieciami i drzwi do pralni. Pogryzł też doszczętnie jeden fotel. Póki jest mały, wypuszczanie do ogrodu nawet się sprawdza. Ale z każdym tygodniem kłopotów przybywa – kopie głębokie doły, wyrywa rośliny, gryzie końcówki od nawadniania, zjada korę, po której potem źle się czuje. Kości nie da się mu już podawać, bo broni ich całkiem serio – rzucił się ostatnio na żonę, która przechodziła półtora metra od niego. Kiedy jesteście w domu stoi pod drzwiami tarasowymi i skacze na nie i szczeka tak długo, aż wpuści się go do środka. Jednak za każdym razem szybko tej decyzji żałujesz, bo podrastające szczenię skacze po kanapach, fotelach, a ostatnio Rambo wskoczył nawet na stół z jedzeniem… Jedzenia w ogóle nie da się zostawić ani na bufecie, ani na kuchence, bo młody wspina się na wszystko i próbuje kraść, gdy tylko nikt nie niego nie patrzy. Nic nie daje krzyczenie „Fe!!! Nie wolno!!!”. Im więcej krzyczysz, tym bardziej Rambo szaleje. Kiedy przyjeżdżają goście, trzeba zamykać go w garażu, bo jest tak podekscytowany, że nie sposób powtrzymać go przed skakaniem na ludzi. Zamknięty, nauczył się szczekać całymi godzinami, co nie uprzyjemnia wizyt…

W ogrodzie na szczęście już mniej kopie, bo po skończeniu 6 miesięcy znalazł sobie inne zajęcie – obserwuje, a czasem goni samochody przejeżdżające za ogrodzeniem. Przynajmniej jest cicho i nic nie niszczy, więc porzucasz pomysł postawienia psu kojca. Niestety w tym samym czasie zaczął też gonić każdy pojazd, który mija go na spacerze. Po tym, jak przewrócił dziecko sąsiadów jadące na rowerze, wychodzi już tylko na smyczy. Niestety zrobił się bardzo silny – ostatnio tak mocno pociągnął żonę do psa za płotem, że ją wywrócił. Postanawiasz kupić kolczatkę. Przez pierwsze 2 dni jest lepiej, ale potem masz wrażenie, że zachowanie psa wręcz się pogarsza – kiedy zobaczy psa, auto czy rower zaczyna szarpać w tamtą stronę i szczekać. Nawet, gdy z całej siły ściąga się go na kolczatce do siebie. Jakoś koło 8 miesiąca przestał być przyjazny wobec psów – do tej pory ciągnął, by się z nimi przywitać, ale jakiś czas temu zaatakował owczarka sąsiada. A przecież gdy byli mali tak pięknie się bawili! Spacery stają się nie do wytrzymania – marzysz o tym, by wyprowadzić się na pustynię, gdzie nie ma ludzi, dzieci na hulajnogach, psów za ogrodzeniami, aut wyjeżdzających nagle zza pleców…

Odkąd przestałeś puszczać Ramba ze smyczy, poluje na samochody w ogrodzie praktycznie non stop. Dobrze, że chociaż tu może się wybiegać. Jeśli nie biega, to stoi i czeka na auto nawet wtedy, gdy długo nic nie jedzie. Ostatnio zaczął robić dziwną rzecz – gdy samochód przejedzie, kręci się w koło goniąc swój ogon. Kilka razy nawet udało mu się za ten ogon złapać. Czy się przypadkiem nie uszkodzi…? Szkoda by było – taki piękny pies…

Niewiele osób ma jednak okazję doceniać urok Ramba – żona praktycznie już go nie wyprowadza na spacery i zabrania wpuszczać psa do domu po tym, jak przewrócił Ksawerego na schodach. Goście najwyżej podziwiają psa przez okno. Rambo jest bardzo gwałtowny przy powitaniach i okropnie silny, a jakiś czas temu zaczął warczeć na odwiedzających dom obcych mu mężczyzn, jeśli chcą go pogłaskać.

Latem wreszcie możecie spędzać z psem nieco więcej czasu, bo sporo razem z rodziną przebywacie w ogrodzie. Co prawda pies poświęca wam uwagę tylko wtedy, gdy rzucacie mu piłeczkę. Nie zawsze pozwala ją sobie odebrać i sięgnąć po nią można tylko wtedy, gdy sam rzuci ją pod nogi. Inaczej warczy i pokazuje zęby.

Dzwoni telefon – zostawiłeś go w domu. Żona woła, że to chyba coś ważnego. Zostawiasz w ogrodzie Ksawerego i Ramba. Przecież to tylko chwila… Ksawery chyba wie, że nie powinien sięgać po piłkę, gdy pies przy niej leży…? Przez dwie minuty nic nie może się stać…

………………………………………………………………………………………………………………………….

Owczarek belgijski, 1 rok, szuka nowego domu bez dzieci i innych zwierząt. Poszukiwany opiekun mający doświadczanie z tą wymagającą rasą. Pies obsesyjnie poluje na poruszające się przedmioty. W ekscytacji goni też niestety ogon – ma tendencje do autoagresji. Silnie zaborczy, z tendencją do pilnowania zasobów.

 

Maja Dobrzyńska