Łup czy agresja?

Wykorzystanie popędu obrończego w IPO jest jednym z bardziej kontrowersyjnych tematów szkoleniowych. W treningowym światku można napotkać zarówno tych pozorantów, którzy zawsze i z każdym psem będą go chcieli wykorzystać, jak i tych, którym na sam dźwięk tego słowa wystąpią zimne poty na czoło. Pomiędzy nimi jest cała gama pozorantów, którzy od popędu obrończego się odżegnują, ale nieświadomie wprowadzają weń psa, jak i takich, którym wydaje się, że stymulują psa w popędzie obrończym, podczas gdy tak naprawdę jedynie go ekscytują.

Dla porządku, w tym artykule skupię się na popędzie obrończym rozumianym jako obrona własna (wiem, w naszym języku brzmi to może dziwacznie, ale trudno) i będę używał tego terminu wymiennie z terminem „agresja reaktywna” (reaktywna, bo prezentowana w reakcji na zagrożenie). Nie będziemy tu poruszać innych form zachowań agresywnych takich jak agresja z frustracji czy obrona łupu.

1. Po co popęd obrończy

Celem pracy w popędzie obrończym jest rozwinięcie u psa chęci konfrontacji z pozorantem jako takim (a nie jako dostarczycielem rękawa) i przekonania, że zawsze może z nim wygrać.

Popęd obrończy daje nam obraz pracy nacechowany dużo większą powagą, chęcią dominacji i walki niż u większości psów pracujących tylko w popędzie łupu. Jest to mile widziane przez dobrych sędziów na wysokiej rangi zawodach. Taki pies chce pokonać pozoranta, a nie tylko zdobyć rękaw. Wprawne oko to zauważy i doceni.

Popęd obrończy zapewnia większą wytrwałość i stabilność w pracy. W odróżnieniu od popędu łupu, jest niewyczerpywalny. Nie można się nim nasycić, gdyż pies zawsze musi być gotowy do obrony. Konfrontacja z pozorantem jest celem samym w sobie; pies nie dąży w niej, w przeciwieństwie do popędu łupu, do zewnętrznej gratyfikacji. Tym samym agresja reaktywna pozwala uniknąć pułapek, jakie wiążą się z frustracją, zwłaszcza przy dłuższym występie i/lub w przypadku doświadczonego psa, który dobrze zna schemat zawodów. Najbardziej widocznym przykładem może być ostatnie pilnowanie w schemacie IPO 3: ma ono miejsce po długiej sekwencji bez nagrody, następuje po nim posłuszeństwo i przede wszystkim jest bardzo długie. U psów pracujących tylko w popędzie łupu widać tu znacznie większe i częstsze problemy z utrzymaniem stałych emocji przez cały czas trwania tej fazy, nawet jeśli pilnują w szczekaniu. Przestępowanie z nogi na nogę, zmiany pozycji, popiskiwanie (u psów cichych) lub zaburzenia rytmiki czy zacinanie się (u psów szczekających). Taki pies nie jest tak naprawdę myślami w ćwiczeniu, gdyż celem frustracji jest – w uproszeniu – zaspokojenie popędu łupu, a więc w tym przypadku nakłonienie pozoranta do akcji i podania rękawa. Gdy nie udaje się to przez dłuższy czas, narastająca frustracja może powodować zmianę emocji i zachowania, aż do znacznego spadku popędu łupu po przekroczenia pewnego progu. Pies pracujący również w popędzie obrończym jest znacznie mniej podatny na takie problemy, gdyż jego celem jest konfrontacja z pozorantem, a ta przecież ma miejsce w każdej sekundzie pilnowania. To ćwiczenie jest dlań celem, nie późniejsza nagroda.

Wreszcie, popęd obrończy pozwala psu rozwinąć poczucie siły. Jak pamiętamy, celem pracy w popędzie obrończym jest wyrobienie w psie przekonania, że zawsze może wygrać w konfrontacji z pozorantem jako takim. W praktyce oznacza to, że pies staje się nie tylko bardziej waleczny, lecz również znacznie bardziej odporny na presję. Wyobraźmy sobie psa o umiarkowanym popędzie łupu, który całe życie pracuje tylko w nim. Wszystko wygląda ładnie na znanym albo łagodnym pozorancie. Wyobraźmy sobie jednak, że ten pies udaje się na egzamin, gdzie sama sytuacja obniża jego próg reakcji: nieznane miejsce, dookoła obcy ludzie i psy. Jeśli teraz trafi dodatkowo na pozoranta, który umie wywierać presję za sprawą swojej osobowości i sposobu poruszania się (np. taki Radek Kupka napierający na psy jak Mike Tyson na rywali w szczycie swojej formy), to raptem okaże się, że tak naprawdę po raz pierwszy w swoim życiu stanął w sytuacji konfrontacji z pozorantem, a nie tylko zabawy rękawem, i kompletnie nie będzie sobie umiał z tym poradzić. Może to skutkować problemami z chwytem a w skrajnych przypadkach nawet pogonieniem. Gdyby z takim psem chcieć naprawić ten problem w treningu, często rozwiązaniem nie będzie stopniowe znieczulanie psa na różne bodźce grożące (np. ruchy pałką), w celu podwyższania progu reakcji, lecz właśnie zbudowanie psa w popędzie obrończym, a więc celowe wzbudzenie w nim reakcji obronnej w takiej sytuacji, w której jest w stanie pokonać pozoranta.

Z powyższych powodów uważam, że z psami przygotowującymi się do startów w zawodach IPO warto wykorzystać popęd obrończy, gdy tylko jest to możliwe. To jednak prowadzi nas do kolejnego pytania:

2. Czy z każdym psem można pracować w popędzie obrończym

Odpowiedź brzmi: nie. Choć każdy pies dysponuje tym popędem, gdyż jest mu on niezbędny do przetrwania, to nie każdy ma go w formie użytecznej w IPO. By to zrozumieć, przypatrzmy się, jak – w dużym skrócie – wygląda rozwijanie psa w popędzie obrończym.

Dobry trening agresji reaktywnej to celowy proces rozwijania i wzmacniania tego popędu, a nie podrażnienie psa przez chwilę, a następnie danie mu rękawa. W tym procesie dążymy do tego, żeby wzbudzić w psie poczucie zagrożenia, ale w takim stopniu, by czuł, że jest w stanie się z nim uporać. Z początku pozorant obciąża psa tylko nieznacznie i nagradza każdy, nawet najmniejszy przebłysk pewności siebie. Z czasem pies przekonuje się, że może wygrać z pozorantem, a jego pewność siebie wzrasta na tyle, że nie chce go już odgonić, lecz zmierzyć się z nim. Mówimy wówczas, że pies zaczyna być aktywny, a nie tylko reaktywny w popędzie obrończym. Otóż są psy, które nigdy nie będą aktywne w popędzie obrończym. Innymi słowy, nigdy nie będą na tyle pewne siebie, by zmierzyć się z zagrożeniem, lecz zawsze będą je tylko odstraszać. Taki pies, doprowadzony do ostateczności, może rzucać się na lince i kąsać, co dla niewprawnego oka może sprawiać wrażenie aktywności, ale nią nie jest. Wywoływanie takich reakcji jedynie obniża próg wyzwolenia popędu i może nieodwołalnie zniszczyć psa. Takie psy powinny pracować tylko w popędzie łupu, a ich przewodnik musi liczyć, że na egzaminie lub zawodach pies nigdy nie poczuje zagrożenia ze strony pozoranta. Jest to tym bardziej możliwe, im większy popęd łupu i wyższy naturalny próg reakcji w popędzie obrończym.

Tak, rozwijanie popędu obrończego obniża próg reakcji psa w tym popędzie aż do momentu, kiedy sama sytuacja (w tym przypadku rozpoczęcie treningu obrony lub części C na zawodach) wyzwala popęd. Nie jest to oczywiście problemem, gdy pies nauczył się czuć swoją siłę w tym popędzie.

Skoro już mowa o progach reakcji, trening w popędzie obrończym może nie być dobrym rozwiązaniem dla psa o bardzo wysokim progu reakcji. W takiej sytuacji trzeba się bowiem uciekać od razu do dużej presji, by wyzwolić agresję reaktywną, co nie daje pozorantowi czasu na stopniowanie obciążeń. Duży bodziec, niezbędny do wywołania reakcji psa, może nagle okazać się za duży na to, by pies mógł poczuć się silny, i pierwszą reakcją psa, gdy już ją pokaże, będzie niepewność siebie. Z drugiej strony, w przypadku psa o wysokim progu reakcji obrończej istnieje znikome ryzyko, że poczuje zagrożenie od pozoranta na zawodach.

3. Popęd obrończy a popęd łupu

Często spotyka się pytanie, „czy twój pies był robiony w łupie, czy w obrończym?”. W formie albo-albo kryje się za nim błędne założenie, gdyż bez popędu łupu nie ma IPO. To on odpowiada za szybkość pościgów, siłę uderzenia w rękaw i wreszcie jakość chwytu. A ponieważ chwyt jest najważniejszy w IPO, po rozwinięciu u psa popędu obrończego trzeba nauczyć go kanalizować ten popęd w popędzie łupu i nauczyć psa przechodzenia pomiędzy popędami.

Niebezpieczeństwa z wykorzystaniem agresji reaktywnej kryją się właśnie w tych trzech fazach: rozwijaniu popędu obrończego, przełączania między popędami i kanalizowania jednego w drugim.

– rozwijanie popędu: tutaj największym niebezpieczeństwem jest pośpiech i zbyt szybkie dążenie do pracy w łupie. Należy pamiętać, że pies w popędzie obrończym nie chce łupu. Chce oddalić zagrożenie. Nagrodą jest więc dystans, nie chwyt. Dopiero gdy pies jest aktywny, a więc dąży do konfrontacji z pozorantem, można powoli włączać do treningu łup. W innym przypadku można wywołać problemy z chwytem: płytkie chwytanie, podgryzanie, warczenie, szczekanie, popuszczanie itp.

– przełączanie między popędami: gdy pies umie już być pewny siebie w popędzie obrończym i można włączać do pracy łup, należy nauczyć psa, kiedy ma uruchamiać dany popęd na podstawie mowy ciała pozoranta. Generalnie, dla psa bezruch pozoranta ma oznaczać popęd obrończy (osaczanie z oszczekaniem, pilnowania), a ruch popęd łupu (np. ucieczka). Przy nieumiejętnej pracy można pomieszać psu emocje: łup nie będzie wskazany przy oszczekiwaniu, a popęd obrończy na chwycie

– kanalizowanie popędu obrończego w popędzie łupu: oznacza to sytuację, kiedy pies rozumie, że ma polować na rękaw, ale zostają w nim jeszcze emocje z agresji. Przykładem mogą być ataki z pilnowania: pies buduje się w popędzie obrończym, oszczekując pozoranta. Gdy następuje atak, przechodzi do popędu łupu, ale emocje zbudowane w agresji nie mogą ot tak zniknąć. Coś musi się z nimi stać. Przy dobrym treningu pies jest nauczony niejako „wpuszczać” je w gryzienie, co skutkuje mocniejszym chwytem i większą chęcią walki na rękawie. Przy złym treningu pies nie wie, co zrobić z tymi emocjami, i znajdują one ujście w postaci warczenia, przygryzania itp.

Łup czy agresja?

Moja odpowiedź na tytułowe pytanie brzmi: jedno i drugie, o ile tylko się da. Wiele osób nie chce wykorzystywać popędu obrończego w obawie, że takie treningi zniszczą psa. O ile faktycznie istnieje takie ryzyko, to statystycznie jest ono niewielkie: w ciągu ostatnich 10-ciu lat spotkałem zaledwie kilka psów, które złe i niepotrzebne treningi w popędzie obrończym nieodwołalnie zniszczyły. Zazwyczaj nieudany trening w popędzie obrończym (w zamierzeniu) jest najwyżej po prostu niezdarny, a jego szkodliwy wpływ na psa daje się stosunkowo łatwo odkręcić. Widziałem znacznie więcej psów z bałaganem emocjonalnym po treningach w zamierzeniu czysto łupowych niż zniszczonych pracą w agresji.

Niektórzy boją się, że po uruchomieniu popędu obrończego pies będzie nie do opanowania. Nie jest to zasadne, o ile pies jest nauczony dobrego kanalizowania emocji. Dużo większe niebezpieczeństwo dla posłuszeństwa stanowi nieskanalizowana frustracja niż popęd obrończy. Również o puszczanie potencjalnie łatwiej wtedy, gdy oznacza ono dla psa przyjemność z następującego po nim pilnowania (konfrontacja), a nie tylko rozstanie z ukochanym rękawem.

Nie jest wreszcie prawdą, że po takim treningu pies jest niebezpieczny dla otoczenia. Rolą pozoranta i przewodnika jest nauczenie psa sportowego wyzwalania danych emocji w określonym kontekście, a nie kiedy popadnie. Równie zasadnie można twierdzić, że po treningach w popędzie łupu pies będzie bardziej skłonny gonić samochody czy rowerzystów. Oczywiście konieczny jest do tego pozorant, który umie czytać emocje psa i wpływać na nie, a nie tylko szybko biegać, podawać rękaw pod odpowiednim kątem i bezpiecznie przenosić psa. Musi on również szanować psa, z którym pracuje, nie wymagając od niego więcej, niż ten jest w stanie udźwignąć; powinien też szanować jego przewodnika i nie pracować z jego psem w emocjach, których on sobie nie życzy.

Jak zawsze, od pytania „łup czy agresja” ważniejsze jest pytanie „zły czy dobry trening”.

Patryk Krajewski