Koncentracja w posłuszeństwie – cz. 2

Jeszcze nie wiem, w jakim punkcie zakończymy ten tekst i jakie składowe koncentracji zostaną omówione, ale zacznę od komunikacji. Myślałam, by zacząć od motywacji, ale jest to temat rozległy jak morze i mógłby na ten temat powstać osobny cykl artykułów. Mam nadzieję, że niedługo będę mogła zaproponować Wam nasz wykład o motywacji właśnie – dostępny on-line.

Wiecie, dlaczego niejeden pies nie jest w stanie utrzymać skupienia na przewodniku przez cały trening? Bo nie rozumie, co ma robić. By uwaga psa nie uciekała, powinien on w każdej sekundzie dokładnie wiedzieć, czego się od niego oczekuje. Dopiero wtedy jego głowa może być na tyle “czysta”, by pozwoliła na maksymalne zaangażowanie zwierzęcia w wyznaczone mu zadania. Co to właściwie oznacza w praktyce?

Przede wszystkim osoba trenująca musi panować nad swoim ciałem. Nic tak nie deprymuje psa, jak chaotycznie, nerwowo poruszający się przewodnik. Każdy pies będzie zwracał większą uwagę na mowę ciała, niż na słowa człowieka. Niejasne lub zbędne gesty potrafią peszyć zwierzę lub niepotrzebnie je pobudzać. Pies nie będzie chciał podążać za nieczytelnymi wskazówkami. Koordynacja ruchowa i panowanie nad rękami, nogami czy środkiem ciężkości ciała to rzeczy, których na szczęście można się nauczyć. Przychodzi to z czasem, z doświadczeniem. Oczywiście – zupełnie jak z tańcem – jednemu przyjdzie to łatwiej, innemu trudniej. Dla wielu osób to całkiem naturalne, inne muszą wciąż o tym pamiętać i kontrolować swoje ciało. To kwestia indywidualna, podobnie jak to, na ile jest to istotne dla psa. Osobniki wrażliwe i socjalne wobec ludzi – np. border collie czy belgi – będą mocniej zwracać na nas uwagę, niż na przykład większość molosów.

Kolejna rzecz związana z komunikacją, to technika wykonywania poszczególnych ćwiczeń. Pies rozpraszający się, gubiący kontakt podczas chodzenia przy nodze często zwyczajnie nie wie, jak DOKŁADNIE powinno wyglądać to ćwiczenie. Wiele psów na temat komendy “Równaj” ma takie pojęcie, że trzeba podążać za człowiekiem po jego lewej stronie i zdaje się warto nawiązać kontakt wzrokowy, bo często jest za to nagroda. Ale w sumie… jak dokładnie powinna wyglądać pozycja ciała wobec człowieka, jaka pozycja głowy jest wymagana, czy kontakt wzrokowy trzeba utrzymywać cały czas, można skakać czy nie…? Przy tylu wątpliwościach psu jest bardzo trudno dać z siebie sto procent i utrzymać zaangażowanie. Pies, który nie wie, jakie dokładnie zachowanie prowadzi do nagrody (przewodnicy nagradzają na jednym treningu bardzo różne zachowania mieszczące się ich zdaniem w pojęciu “Równaj”), traci pewność siebie i motywację, a co za tym idzie jest znacznie bardziej podatny na rozproszenia. Może wręcz uciekać z zachowania zastępcze, jak wąchanie trawy, drapanie się, skakanie na przewodnika. Zanim zaczniesz denerwować się na swojego psa, że traci kontakt w chodzeniu, zastanów się, czy na pewno precyzyjnie wytłumaczyłeś mu, co ma robić. Czy nie było tak, że mógł opuścić głowę na sekundę, a złościsz się na niego, gdy opuszcza na 4 sekundy? Czy nie mógł rozglądać się w pozycji zasadniczej, gdy rozmawiałeś z trenerem lub sięgałeś po smakołyk, a teraz raptem Ci to przeszkadza? Naucz swojego psa techniki krok po kroku, nie stawiając za dużych wymagań i pomagając mu na tyle, ile potrzebuje na danym etapie. Dopiero wtedy masz prawo do użycia ewentualnej korekty za rozpraszanie się i gubienie kontaktu.

Inny aspekt komunikacji to komendy i hasła używane podczas treningu. Dla koncentracji moim zdaniem największe znaczenie mają: pochwały oraz hasło kończące ćwiczenie, a także osobne – kończące cały trening. Zacznę znów od końca, czyli… właśnie od słowa “Koniec”, którego używamy dla zakomunikowania psu, że może “wyjść” z trybu sportowego i przejść w codzienny. Mój starszy pies po tym haśle idzie na przykład zrobić siku… 😉 O co chodzi? Już tłumaczę.

W treningu sportowym chcemy, by pies pracował na wysokich obrotach, w pobudzeniu zdecydowanie wyższym, niż życzylibyśmy sobie widzieć na co dzień – w domu czy na spacerach. Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie oczekiwał od psa nieprzerwanej koncentracji w tych sytuacjach (pozatreningowych). Niestety – wiele psów nie ma pojęcia, że oto teraz znajduje się na treningu (lub – co gorsza – na zawodach), nie na spacerze. Tak zwany “tryb pracy” to stan emocjonalny, którego powinniśmy psa nauczyć, wyraźnie oddzielając ten czas od reszty wspólnego życia. Ten stan ma bazować na wysokiej motywacji i gotowości do szybkiego, radosnego wykonywania poleceń, a także na nieprzerwanym skupieniu. Wyjątkiem są planowane pauzy (u nas to hasło “Położ się”), które są momentem psychicznego i fizycznego luzu dla psa. Przydatne szczególnie na seminariach i treningach, gdzie musimy podczas pracy omawiać coś z trenerem czy pomocnikiem. Także na zawodach, gdy musimy poczekać kilka chwil na swoje wejście na płytę, a nie chcemy, by pies “spalał się” wysokimi emocjami. Trybu pracy uczymy już małego szczeniaka, organizując “treningi” (oparte na zabawie jedzeniem czy zabawką) krótkie (nawet 2 minuty), urozmaicone, atrakcyjne i ŁATWE (technicznie i pod względem rozproszeń). To nasza rola, by tak zainteresować sobą młode zwierzę, by nie miało powodu rozpraszać się środowiskiem. Na koniec pada zawsze to samo hasło, po którym maluch wędruje do klatki lub po prostu przestajemy się nim zajmować. Potem to samo hasło usłyszy pies po każdym treningu oraz zejściu z płyty zawodów, dostając informację: “Koniec zabawy, koniec pracy, odpocznij. Możesz zająć się sobą.” Jeśli pies nie rozumie, że trening/występ to coś wyjątkowego, gdy nie odróżnia go od spaceru… jak ma się nie rozpraszać otoczeniem? Skoro wolno mu na co dzień obserwować psy, wąchać trawę, merdać do ludzi, śledzić lot ptaków – prawdopodobnie będzie to robił także wtedy, gdy nam raptem to przeszkadza…

Koniec treningu to jedno. Jest jeszcze koniec ćwiczenia. Temat ten poruszyłam już w pierwszej części. W większości przypadków (nie zawsze!) koniec ćwiczenia to jednocześnie możliwość skorzystania z nagrody. Mało który trening to nieprzerwany ciąg ćwiczeń (tzw. “łańcuchy”) – jak na zawodach. Jeśli to większość Twoich treningów – przemyśl tę strategię! 😉 Każde ćwiczenie ma swój początek – i to jest dla ludzi jasne, bo początek ten wyznacza po prostu komenda, np. “Do mnie”, “Waruj”, “Siad”, “Równaj”. Jednak spora część psów (i przewodników) nie bardzo wie, kiedy ćwiczenie ma się kończyć: czy po pochwale, czy po podaniu nagrody (który smakołyk je kończy…?), czy po wyjęciu piłki z kieszeni, czy po wyrzucie tej piłki…? A może po usłyszeniu kolejnej komendy? Najlepiej można to zobrazować znów na przykładzie chodzenia przy nodze, gdzie koncentracja jest nieodzowna do pożądanego obrazu pracy sportowej. Jeśli pies nie zna, nie rozumie komendy kończącej ćwiczenie, znacznie trudniej będzie mu zachować skupienie podczas ćwiczenia (zarówno w pozycji zasadniczej jak i w ruchu). Stwórzmy mu jasny, klarowny obraz – utrzymujesz kontakt dopóki nie zabrzmi specjalne słowo po którym możesz wyjść z pozycji i wziąć nagrodę. Ba! Pies powinien wiedzieć też w jaki sposób i skąd ma wziąć nagrodę! 🙂 Mamy więc kilka różnie brzmiących haseł (“Czip”, “Pack”, “Weź”, “Okej”) – osobno do nagrody z przodu, do nagrody z tyłu pleców i nagrody leżącej na ziemi. Osobno też takie, które kończy ćwiczenie, ale nie prowadzi do nagrody (kiedy na przykład chcemy powtórzyć sekwencję, bo nie satysfakcjonuje nas wykonanie). Skomplikowane? 😉 Właśnie nie! Dla psa tak będzie prościej, bo nie musi niczego zgadywać.

Było o końcu ćwiczenia, a co z sytuacją, gdy ono trwa? Wtedy z pomocą przychodzi nam pochwała. NIE kończy ona zachowania, lecz ma utwierdzić psa w ty, co aktualnie robi. Każdy pewnie wie, o czym mowa. Serdeczne “Super” wyszeptane z uśmiechem zachęci psa do utrzymania koncentracji. Podobnie może działać np. dźwięk klikera, jeżeli mamy do czynienia z psem zbyt emocjonującym się każdym wypowiedzianym przez przewodnika słowem.

Gdy dobrze zbudujemy trening sportowy, dbając o motywację i czytelność, nie będziemy potrzebowali osobnej komendy “Patrz”, skłaniającej psa do kontaktu. Przy dobrej pracy zwierzę ten kontakt samo nam zaoferuje, nie znając po prostu innej sytuacji (w treningu) i nie widząc powodu, by ten kontakt przerywać. Kontakt nie będzie wtedy “sztuczką”, tylko raczej wynikiem odpowiednio ukształtowanych emocji psa, gdzie wpatrywanie się w przewodnika jest w tej sytuacji czymś naturalnym, przyjemnym i do przyjemności prowadzącym.

CDN!

Maja Dobrzyńska