Puszczanie – przyjemność czy walka?

PUŚĆ, DAJ, ZOSTAW, AUS, MOJE. Komendy ważne dla każdego, kto używa w treningu (czy w codziennej zabawie) piłki, gryzaka, szmatki lub innej zabawki. Dla trenujących obronę sportową ważne dodatkowo, bo ich niewykonanie na zawodach (głównie podczas pracy z pozorantem) może zakończyć się dyskwalifikacją. W IPO od krótkiego słowa PUŚĆ może zależeć wręcz wszystko. Kosztowne na zawodach lub egzaminie problemy w konkurencji C zaczynają się jednak zwykle wcześniej: od nieporozumień w zabawie zabawką.

Rzadkością są przewodnicy, u których puszczanie zabawki odbywa się czysto, gładko, bez konfliktu z psem i emocjonalnego bałaganu wokół tej komendy. Dlaczego puszczanie jest takie ważne? Dlaczego psy nie chcą tego robić? Jak uniknąć problemów albo naprawić te już powstałe?

Na płycie zawodów lub na egzaminie pies musi puścić tylko aporty (w konkurencji B) i rękaw pozoranta (w konkurencji C). To jednak ledwie ułamek tego, co ma do wykonania. Problemy z puszczaniem mogą bardzo utrudniać pracę podczas wielu godzin treningów z użyciem zabawki. Także proste rzucanie piłeczki na spacerze nie może odbywać się płynnie, jeśli pies zaciska paszczę i zdaje się mówić: „Rzuć, ale nie zabieraj!”.

Psy nie puszczają z wielu powodów. Pierwszy jest bardzo prosty – zwierzę nie rozumie komendy. Dotyczy to zwykle początkujących przewodników, którzy zakładają, że głośne, wyraźne, stanowcze, presyjne lub proszące wypowiedzenie słowa PUŚĆ powinno wystarczyć za „naukę”. Jeśli to nie działa, próbują wspomóc się komendą ZOSTAW. Dla wzmocnienia efektu dokładają groźnie wystawiony palec wskazujący lub pochylają się nad psem. Pies oczywiście nie ma pojęcia, o co chodzi. Ludzie tak łatwo zapominają, że zwierzęta nie rozumieją naszego języka. Jeśli zwierzę słyszy te obco brzmiące słowa podczas biegania z piłką, szybko nauczy się je kojarzyć… z niczym, traktując jako szum tła dla wesołej bieganiny. Człowiek coś tam pokrzykuje, nic się specjalnego nie dzieje, więc piłka dalej tkwi w pysku. Czasem pies uczy się puszczać przypadkowo, rozumiejąc, że właśnie wtedy nastąpi upragniony kolejny wyrzut zabawki. Teoretycznie jeśli wyłapiemy moment wypuszczania zabawki i potem podłożymy pod tę czynność komendę, to mamy szansę osiągnąć cel (około 10 lat temu właśnie w ten sposób nauczyłam przynoszenia i puszczania pod nogi piłki swojego kundelka; potem co prawda trochę biedziłam się z nauką trzymania przedmiotów w pysku w pozycji frontalnej). Ale zazwyczaj tak się nie dzieje.

Jeszcze inny scenariusz następuje, gdy pies słyszy uporczywe PUŚĆ! PUŚĆ! podczas przeciągania się gryzakiem, szmatką czy piłką na sznurku. Jeśli mamy do czynienia z walecznym psem o silnym popędzie łupu, słowa, mające w zamierzeniu nakłonić zwierzę do otwarcia pyska, zwykle zaczynają kojarzyć się z jego zaciskaniem podczas przeciągania. Jeśli jeszcze do tego przewodnik zaczyna wkładać w komendę emocje (zniecierpliwienie, presję, rozbawienie), dodaje do tego pochylenie się nad psem czy grożenie palcem, pies praktycznie zawsze zaczyna walczyć o zabawkę jeszcze zacieklej. Tym samym komenda PUŚĆ zaczyna dla niego oznaczać CIĄGNIJ ILE SIŁ. Podobnie dzieje się, gdy próbując nauczyć puszczania człowiek stara się wyciągnąć gryzak z psiego pyska. DAJ! I tu następuje naciąganie sznurka lub uchwytu zabawki. Psu w to graj – zdobycz walczy, wyrywa się spomiędzy zębów, stawia opór. Efekt? Coraz mocniejsze trzymanie gryzaka.

Podobnym i bardzo kosztownym grzechem (wciąż popularnym szczególnie na treningach obrony) jest dawanie komendy do puszczania podczas podnoszenia psa na szelkach czy obroży. Zabieg ten sam w sobie niekoniecznie musi być błędem, bo potrafi podnieść popęd u psa o umiarkowanym czy niskim łupie. Generalnie chodzi o to, że psu wiszącemu w powietrzu z przednimi łapami nad ziemią, szmatka czy piłka (potem klin lub rękaw) w końcu wysuwa się z pyska i upada na ziemię. Realnie więc pies puszcza, bo łup opuszcza jego paszczę. Ale w głowie psa dzieje się coś absolutnie przeciwnego – on przecież pragnie zatrzymać w pysku upragnioną zabawkę! Często pomaga sobie nawet łapami, niczym małpka. Pies czuje, że zdobycz się wymyka i zwykle całym sobą walczy o to, by ją w pysku zatrzymać. On jej nie puszcza, ona mu wypada. Jeśli w tym kontekście słyszy komendę, to kojarzyć mu się zaczyna z czymś dokładnie przeciwnym niż puszczanie – walką o to, by utrzymać łup w zębach. Co istotne, często w tej sytuacji przewodnik podwieszający psa staje się rywalem, kimś, kto sprawia dyskomfort i prowadzi do utraty zabawki. Im bardziej wrażliwy, reaktywny, łupowy, dominujący, zaborczy, waleczny pies, tym łatwiej na zawsze utworzyć konflikt między nim a jego przewodnikiem (przynajmniej w tym kontekście). Z tego konfliktu, gdzie człowiek jest wszystkim, tylko nie partnerem, trudno gładko przejść do posłuszeństwa – również w obronie. Jeśli przy tym skojarzeniu z komendą pies słyszy ją potem gryząc rękaw, nie spodziewajmy się, że puści ochoczo i bez nerwów. Podobnie zacina się zapewne na piłce lub gryzaku (jaki jest sens wymagać puszczania na obronie, gdzie emocje psa są ogromne, kiedy nie umie on czysto puścić piłki, w emocjach 100 razy mniejszych?). Wtedy zwykle pojawiają się różnego rodzaju korekty (lub znów podwieszanie). Korekta dana w celu egzekwowania komendy, którą pies zna, rozumie i umie wykonać, ale z jakichś powodów (np. wysokich emocji) jej nie respektuje, ma sens i praktycznie zawsze skutkuje. Natomiast próby uczenia psa puszczania za pomocą korekt to zły pomysł. Słabszy pies może i otworzy pysk, ale ceną będzie obniżenie popędu i zepsucie emocji w zabawie czy obronie. Silny, waleczny i dominujący pies zaciśnie zęby mocniej i pokaże korygującemu środkowy pazur, o ile pazur ten nie obejmuje już zachłannie łupu. Psy leżące na rękawie, przykrywające go swoim ciałem, wyglądające tak, jakby od zatrzymania zdobyczy zależało ich życie, to zwykle psy „uczone” puszczania siłą. Przykry to obrazek, gdy pies całym sobą mówi do zbliżającego się przewodnika: „Odwal się ode mnie i mojego łupu.” Pies kurczowo zaciskający zęby na piłce, gryzaku czy koziołku do aportowania, gdy tylko dotkną ich dłonie człowieka. Uciekający wzrok, pusty, patrzący jakby „przez” przewodnika, lub wyzywający, wycelowany w jego oczy… Zamiast współpracy – walka.

Nigdy nie wiem, czy śmiać się, czy płakać, kiedy takie psy opisanym zachowaniem budzą uznanie czy wręcz dumę przewodnika lub postronnych i określane są jako wojownicze, jedyne prawdziwe psy użytkowe. Tak jakby brak umiejętności puszczania nie był błędem treningowym (czasem sięgającym głębiej w relację), a czymś godnym podziwu. Niektórzy idą jeszcze dalej w tej interpretacji, oceniając psy potrafiące czysto puszczać jako miękkie, zbyt (!) grzeczne i „wytresowane”. Prawdą jest, że większą tendencję do zacinania się na łupie mają psy mocne, dominujące, twarde, a przy tym samodzielne i niezależne, zaś chętniej puszczają psy socjalne do przewodnika i z natury skłonne do współpracy, więc charakter i temperament psa na pewno może okazać się utrudnieniem w nauce puszczania. Ale praktycznie zawsze podstawą problemu jest złe skojarzenie psa z komendą i jakiś konflikt z przewodnikiem, a nie waleczność psa. No bo idąc tym tokiem rozumowania wszystkie psy czysto puszczające (np. na mistrzostwach świata) musiałyby być „ciepłymi kluchami”…

Tak więc zanim zaczniemy dawać psu komendę PUŚĆ, warto nauczyć jej znaczenia i wykonania. Wbrew opiniom królującym jeszcze w świecie IPO puszczania powinno uczyć się jak najwcześniej, a dokładnie wtedy, kiedy tylko pies pewnie umie trzymać zabawkę. Jeśli nie trzyma pewnie, to nauka nie ma sensu, bo zwyczajnie nie da się puścić tego, czego się nie trzyma. W tym królują początkujący przewodnicy, którzy od pierwszych zająć dopytują co zrobić, by pies oddał szarpak, podczas gdy zwierzę ledwo trzyma go jednym zębem.

Ze szczeniętami (to głownie różnej maści użytki), które od pierwszych dni wspólnej zabawy zaciekle zaciskają pyszczki, polecam zaczynać naukę jak najwcześniej. Mitem popularnym w IPO-światku jest opinia, jakoby szybka nauka puszczania gasiła popęd łupu. To nieprawda. Popęd gasi późniejsza konieczność bicia się z psem nie mającym już potrzeby otwierania pyska, wymiany na jedzenie, wkręconym w przeciąganie, z wybujałym z wiekiem popędem. Popęd gasi konflikt i brak czystej głowy, gaszą go nerwy i brak zrozumienia oczekiwań przewodnika. Bynajmniej nie wczesna nauka puszczania.

Na łamach tego tekstu nie będę szczegółowo opisywała technik nauki. Najpopularniejsze to wymiana zabawki na smakołyk, wymiana na drugą zabawkę i metoda mechaniczna. Dwie pierwsze są pewnie jasne, zaś trzecia brzmi nieco groźnie. Nie ma jednak nic wspólnego z awersją, ale polega na ręcznym delikatnym „wyłuskaniu” zabawki z psiego pyska. Sprawdza się tylko u psów bardzo młodych lub o delikatnym chwycie. Naukę musimy poprowadzić tak, żeby pies skojarzył komendę z czystym, szybkim wycofaniem pyska z zabawki. Powolne popuszczanie, połączone z dogryzaniem czy „jeżdżeniem” po gryzaku, gdzie czasem konieczne jest wyciągnięcie zabawki z nie do końca rozchylonych zębów – to nie jest puszczanie. Jak to osiągnąć, opisać się nie da. Tu potrzebne są wskazówki trenera na żywo. Warto wspomnieć, że dobre puszczanie może udać się tylko wtedy, gdy pies czuje się komfortowo z łupem przy przewodniku. Póki próbuje uciekać, wyrywa się, miota i unika człowieka, jest za wcześnie na naukę hasła DAJ.

Wszystkie te metody łączy jedno – od samego początku wypuszczenie łupu ma skojarzyć się psu z korzyścią. Tak, PUŚĆ ma być komendą przyjemną, nie oznaczającą stratę. Czyli w pierwszym etapie nauki pies musi mieć natychmiastową korzyść z puszczenia. Zwykle najskuteczniejszą nagrodą będzie dalsza zabawa, zaś na pewno nie – o zgrozo – pogłaskanie, stosowane głownie przez początkujących. Podczas pierwszych lekcji nawet nie sekunda powinna dzielić puszczenie od… no właśnie, czego?

Od hasła do ponownego złapania zabawki, wydawanego od pierwszych sesji zabawy, zawsze wtedy, gdy zabawka wprawiona w ruch zachęca psa do jej złapania. O ile większość przewodników słowa PUŚĆ wręcz nadużywa, to wciąż zbyt nieliczni wiedzą lub pamiętają o haśle dostępności nagrody. Nie jest to pochwała, która ma utwierdzać zwierzę w wykonywanej czynności. To sygnał oznaczający, że można znów zapolować na piłkę czy gryzak i złapać ją w zęby. Dobrze, gdy jest to hasło krótkie i dźwięczne: OKEJ, ŁAP, CZIP, CATCH, PACK, WEŹ itp.

Dlaczego ta „komenda” jest taka ważna? Z wielu względów, ale tutaj skupię się na jej roli w nauce puszczania. Czysto i pewnie może puścić tylko pies, który będzie wiedział co robić PO puszczeniu. Co mianowicie? Czekać w pozytywnym napięciu na ponowne rozpoczęcie zabawy.  Klarownie wprowadzony sygnał dostępności nagrody ZAWSZE poprzedzający polowanie na łup, pozwoli uniknąć ociągania w puszczaniu, dogryzania po puszczeniu, skakania na przewodnika, wyrywania zabawki z rąk. Ta jasność sytuacji i stabilne emocje mają kapitalne znaczenia dla późniejszej pracy z wykorzystaniem zabawki jako nagrody, bo przecież potem całe posłuszeństwo będzie mieścić się w tym czasie między PUŚĆ, a ŁAP. Początkowo to sekunda, później będzie to cały wielominutowy występ na płycie! Z tego powodu emocje psa po puszczeniu są tak ważne. Jeśli nie będzie tam czystej głowy, jasnej dla psa sytuacji, jeśli pojawią się frustracja i nerwy – te same emocje znajdziemy potem w samej pracy na zabawkę.

Pies musi lubić puszczanie! Ta czynność ma nie być niczym innym, jak tylko przepustką do dalszej zabawy (czy walki z pozorantem w konkurencji C). Ta zabawa niezauważenie i płynnie powinna potem przerodzić się w pracę. Błędem jest więc odruchowe chowanie za siebie odebranej zabawki, przynajmniej na początkowym etapie. Wiadomo, że z bardziej zaawansowany psem zabawka zniknie w kieszeni i pojawi się jedno, a potem ciąg ćwiczeń do wykonania. Ale na żadnym etapie komenda PUŚĆ nie powinna stać się tylko środkiem do celu, czyli dalszej pracy: „umiesz puszczać, więc puść, spadaj i pracuj!” Nawet dojrzały pies powinien za puszczanie często usłyszeć serdeczną pochwałę. Powinien prawie równie często zostać nagrodzony ponowną krótką zabawą. Inaczej łatwo o komplikacje – albo pies zaczyna się „zacinać” na puszczaniu, albo obserwujemy wyraźny spadek motywacji po oddaniu zabawki. To obniżenie emocji powoduje smętny wyraz pracy, mimo że w samej zabawie pies emocje ma przyjemnie wysokie.

Skoro więc puszczanie okazuje się mieć tak duże znaczenie (a może kosztować nawet dyskwalifikację), warto od początku zadbać o nie w treningu i pielęgnować przez całe życie psa, zamiast traktować przez lewę ramię, jedynie jako środek do celu.

 

Maja Dobrzyńska