Psie szczęście

– „My traktujemy swoje psy inaczej… Są członkami rodziny!”

– „Nie mogę traktować psa tak przedmiotowo…”

Te dwa zdania to tylko część komentarzy, jakie dość często zdarza mi się słyszeć z ust kursantów na temat naszych psów i naszego życia z nimi. Choć ich posłuszeństwo i sztuczki, jakimi się popisują, zwykle szalenie się podobają, nie są chyba zbyt często uznawane za psy szczęśliwe…100_2610
Zazwyczaj zaczyna się od tego, że podczas wizyty u kursanta nasze trzy psy siedzą w klatkach transportowych w samochodzie. Zimą w zamkniętym, latem w otwartym. Gdy już kursant uwierzy, że trzy psy potrafią siedzieć w aucie w całkowitej ciszy „tyle czasu” (np. dwie godziny…), to najczęściej musimy zmierzyć się z mniej lub bardziej natarczywymi propozycjami, by wypuścić je do ogródka, „żeby sobie polatały”, lub by chociaż przywiązać je do drzewa w okolicach samochodu… Naturalnie, propozycje odrzucamy, co zwykle wywołuje lawinę pełnych współczucia spojrzeń w stronę klatek, gdzie nasze „biedne” psy prawie zawsze smacznie sobie śpią…

Współczucie w oczach kursantów zwiększa się znacznie po informacji, że nasze psy mieszkają w bloku. Trzy, a do tego dwa dużej rasy! Koniec świata! Na dodatek nie bawią się z obcymi psami na spacerach i wymagamy od nich od szczeniaka bezwzględnego posłuszeństwa. Na smaczne kąski muszą sobie zapracować (chodzi o nagradzanie posłuszeństwa jedzeniem), co w oczach wielu kursantów jest dla psów upokarzające… Nie mogą decydować o tym, kiedy bawić się w aportowanie, bo wszystkie piłki są przed nimi pochowane! Ich życie wypełnione jest treningami – tego też wielu im współczuje, bo gdzie upragniona swoboda, gdzie słodkie leniuchowanie?! Więcej – czasem każemy im ciągnąc po lesie oponę! Nieraz udaje nam się osłodzić tę przerażającą wizję psiego zniewolenia, gdy wyjawiamy, że nasze czworonogi mogą spać na kanapie (co bywa często pewnym zgrzytem, bo dla wielu wciąż jest to niezgodne z popularną teorią dominacji).

I nasze psy miałyby być szczęśliwe?! Jak ich żywot ma się do życia przeciętnego psa kursanta, któremu wszystko wolno, od małego dysponuje wielkim ogrodem, ma pełną miskę, smakołyki na deser, piętnaście rodzajów zabawek rozrzuconych po domu, żadnych obowiązków, żadnych zakazów, pieszczoty na każde skinienie łapki i do tego spacer do lasu, gdzie biega i zajmuje się swobodnie swoimi sprawami (np. gonieniem saren)? Ha! To jest królewskie życie!kwiaty

A ja mogę powiedzieć z całkowitą odpowiedzialnością za własne słowa, że mój pies – którego kocham nieprzytomnie – ma absolutnie najszczęśliwsze życie, jakie mogę mu zapewnić. Razem z jego klatkami, zakazami, treningami, komendami… jest bardzo szczęśliwym psem. Szczęśliwszym niż 99% psów spotykanych wokół.
Oto dlaczego.

Po pierwsze i najważniejsze – żyje wśród ludzi, którzy go rozumieją i których on rozumie. Od szczeniaka stworzyłam dla niego świat, którego zasady są całkowicie czytelne. W każdej chwili swojego życia wiedział i wie, co ma i co może robić. Wie, co znaczy słowo „dobrze” i co znaczy słowo „nie”. Dzięki temu mogę komunikować się z nim jasno i zrozumiale. To ważniejsze niż wszystko inne (poza zaspokojeniem potrzeb podstawowych, fizjologicznych), a kto by o tym myślał na co dzień? Większość psów żyje w niezrozumiałym bałaganie, w otoczeniu ludzi, których działania są dla zwierzęcia najczęściej nieczytelne, oczekiwania niezrozumiałe, emocje (związane z niespełnianiem przez psa tych oczekiwań) niespodziewane. To, co „mówi” do swoich ludzi pies jest ignorowane lub rozumiane opacznie, bo niewielu potrafi czytać psią mowę ciała. Pies nie wie, co robić powinien, a czego robić nie może. Nikt nie organizuje mu czasu, w żaden sposób nim nie kieruje. Ludzie nazywają to swobodą. Dla psa to życie w chaosie. Nie zawsze jest to dla niego uciążliwy stres, ale na pewno daleko temu do szczęścia. Pies potrzebuje wiedzieć, co robić może, a czego mu nie wolno. Czytelne ograniczenie czy zakaz to nie jest odbieranie psu szczęścia! To porządkowanie mu życia, by mógł czuć się bezpiecznie. Znając mechanizmy psiej psychiki, możemy zadbać o emocje swego ulubieńca, by mógł zawsze czuć się dobrze.tuli z piła

Umiejętność komunikowania się z psem nie jest wrodzona (choć zdarzają się ludzie obdarzeni wspaniałą intuicją, z tak zwaną „ręką do psów”). Tego po prostu trzeba się nauczyć – z książek, z filmów, z zajęć ze szkoleniowcem. Potrzebne są chęci i uważne spojrzenie. Chęć zmiany swoich nawyków, odruchowych zachowań, stereotypów w głowie. Dużo? Możliwe. Ale jeśli się uda osiągnąć etap, gdy wiemy, co dzieje się w głowie psiego przyjaciela w każdej sekundzie, a on rozumie nasze nawet niewypowiedziane słowa – to jest to piękne. Nie tylko dla psa. Dla mnie to wręcz metafizyczne poczucie więzi ze zwierzęciem, pierwotne i wspaniałe.

Poczucie bezpieczeństwa to jedno. Co jeszcze uszczęśliwi psa?

Zajęcie, czyli praca. Potrzebuje jej każdy pies – mały i duży, młody i stary, mops i owczarek, choć każdy z nich innej i w różnej ilości. „Daj psu pracę” – to dla wielu brzmi niestety jak: „Odbierz mu wakacje”, „Zapędź do roboty”, „Pozbaw go swobody”, „Zmuś do wysiłku”… a innymi słowy „Mniej go kochaj”… Przez takie podejście, lecz także przez nieświadomość lub lenistwo właściciela, wiele psów zwyczajnie umiera z nudów. Dla żadnej wyżej zorganizowanej istoty totalne bezrobocie (jak powtarza Zofia Mrzewińska) nie jest stanem naturalnym. Rozejrzyjmy się – pracuje każde zwierzę! Pszczoła, mrówka, ptak, lis, dziki kot… wreszcie my. My zarabiamy na życie i poświęcamy czas swoim pasjom, zaś zwierzęta walczą o przetrwanie. Szukają pokarmu, wody, terytorium, partnera, potem bronią tych zasobów, wychowują potomstwo… zajęć mają tysiąc. Owszem – muszą to robić. Ale to jest dla nich naturalne. A co ze współczesnymi psami? Nie muszą robić nic, bo wszystko mają na wyciągnięcie łapy – bezpieczne schronienie, pokarm i wodę, bliskość i kontakt ze stadem. I najzwyczajniej w świecie nudzą się – jak… mopsy. Jeśli są z natury flegmatykami o niskim poziomie energii, prześpią po prostu większość życia z pełnym żołądkiem na miękkiej kanapie. Ale takich psów jest niewiele. Większość ma w sobie potencjał zdrowej energii (fizycznej i psychicznej), która MUSI jakoś znaleźć ujście. Jednak z braku „zdrowych” możliwości pies może upuszczać ją w niezbyt „zdrowy” sposób: szczekać godzinami, łapać własny ogon lub muchy w ogrodzie, gonić rowerzystów, rzucać się na ludzi, ciągnąć na smyczy. Może też znaleźć sobie zajęcia, które rodzą konflikty z właścicielem – kopać doły, ogryzać roślinność w ogródku, niszczyć meble. Taki pies usłyszy potem: „Jakiś ty niewdzięczny! Dałem ci dach nad głową, miękkie legowisko, najlepsze jedzenie! Nawet obcinam ci pazurki! A ty!? Robisz mi takie rzeczy!”. A pies nie jest niewdzięczny, on krzyczy: „POZWÓL MI COŚ ROBIĆ!!! DAJ MI ZAJĘCIE, BO WARIUJĘ Z NUDÓW! Ile mogę biegać w kółko po tym cholernym ogrodzie?!”…trening

– Jaką mam dać mu pracę? – pyta zdezorientowany właściciel – Przecież całą dobę może biegać po ogrodzie. Chodzi nawet na spacery i wtedy lata sobie luzem! Oczywiście – swobodne eksplorowanie terenu na spacerze to również to, czego każdy pies potrzebuje. Ale to nie zaspokaja potrzeb większości psów. Natomiast większość z nich może i powinna robić jedną prostą rzecz – wykonywać różne zadania w zamian za aprobatę oraz jedzenie/zabawkę. Codzienne komendy (siad, waruj, zostań, do mnie, stój…), sztuczki, tor przeszkód w ogrodzie… możliwości jest mnóstwo. Tu trzeba tylko chęci i ZROZUMIENIA potrzeb psa – a z tym jest zwykle najgorzej. Niedoświadczeni opiekunowie uważają, że ich pies nie musi, wręcz nie powinien pracować za smakołyki czy piłkę, wolą dać mu to za darmo, z miłości. „Przecież na to zasługuje, pół życia niedojadał w schronisku…”. Takie podejście to błąd. Psa naprawdę bardziej ucieszy, gdy każdy kawałeczek suchej karmy ze swojej codziennej porcji dostanie w nagrodę, okraszony serdeczną pochwałą. Jeśli będzie musiał pomyśleć, pokombinować, jak zdobyć pokarm, nieco się wysilić, to jedzenie stanie się o wiele cenniejsze, wręcz smaczniejsze, bardziej pożądane. Każdy kąsek będzie pyszniejszy, bo wygrany w ciekawej w grze z właścicielem! Nie to, co nudna pełna miska.
To samo dotyczy zabawek, możliwości aportowania czy przeciągania się z człowiekiem. Nasz pies lubi takie rozrywki? Kocha swoje piłki i gryzaki? Świetnie! Pochowajmy je, by nie mógł nimi dysponować! „Jak to!?” – spyta ktoś – „Kocham swojego psa, nie chce mu zabierać tego, co lubi!”. A przecież ma to działać jak z jedzeniem! Gdy zabawki będą czymś wyjątkowym, pojawiającym się tylko na czas wspólnej zabawy z przewodnikiem, jeśli będą wygraną, nagrodą za wykonane zadanie, pies pokocha je jeszcze bardziej! Bawiąc się nimi, będzie szczęśliwszy! To takie proste… To samo dotyczy pieszczot: chwila czułości w nagrodę za coś, za najzwyklejsze przywołanie, będzie cenniejsza, niż lawina buziaków, głasków czy nieszczęsne noszenie na rękach znudzonego czy zniecierpliwionego psa…1613849_4190423897098_8701377419316801415_n

Oczywiście – jak różne są psy, tak samo różnej pracy potrzebują. Mój owczarek belgijski (podobnie jak inne rasy pasterskie), potrzebuje głównie zajęcia opartego właśnie na współpracy z przewodnikiem. Jeśli pies ma mniejszą genetyczna skłonność do kooperacji z człowiekiem, potrzebuje może mniej wysiłku umysłowego, a więcej fizycznego. Nie każdy pies musi uwielbiać się uczyć. Może za to biec przy rowerze, ciągnąć oponę w pociągowych szelkach, maszerować z przewodnikiem, niosąc specjalny plecak z obciążeniem. Zmęczy się? To dobrze! Zdrowo zmęczony pies to pies zadowolony i spokojny. Prawie każdy pupil może też nauczyć się pracy nosem, czyli tropienia. Fachowiec pomoże dobrać odpowiednie zajęcie dla każdego psa. I nie dotyczy to tylko psów dużych, kojarzących się z pracą, takich jak owczarki, wyżły, dobermany. Zajęcia potrzebuje również mały terier czy nawet maltańczyk. To wciąż jest pies! Zwierzę o specyficznych potrzebach – nam tylko musi chcieć się je poznać… i ruszyć się z kanapy.
Nie ma lepszego sposobu na okazanie psu miłości niż pozwolić mu robić to, do czego został stworzony. Dlatego jeżeli ktoś mówi mi, że męczę swojego psa treningami, to mam ochotę popukać się palcem w czoło. Kocham go, więc pozwalam mu pracować, a jego roześmiana morda na treningu jest dla mnie najlepszym potwierdzeniem moich wyborów.

Mój pies może być szczęśliwy również dlatego, że wymagam od niego posłuszeństwa.
– Ho, ho…! Ładne mi szczęście! Pani pies musi chodzić jak robocik! – uśmiechnie się złośliwie właściciel „szczęśliwego” psiaka, który przez całe życie nie poznał żadnej komendy. Ten to ma swobodę! Żadnego „siad”, żadnego „zostań”, żadnego „do mnie”! Czyżby? Dzięki posłuszeństwu to mój pies może cieszyć się długimi spacerami, gdzie biega do woli wraz ze swoimi przyjaciółmi ze stada, a ja nie muszę się martwić, że się zgubi, że wpadnie pod samochód, że pogoni sarnę, że zaatakuje rowerzystę… Mogę zabrać go wszędzie ze sobą, nawet do restauracji, bo nauczyłam go, jak ma się zachowywać. Pies ma tylko tyle swobody, na ile pozwala mu jego posłuszeństwo – tu znów cytat z Zofii Mrzewińskiej. I ja podpisuję się pod nim obiema rękami, a mój pies… pazurami.

Mój pies jest szczęśliwy, chociaż mieszka w bloku i nie ma ogrodu?relaks
– A po co mi ogród? – zdziwiłby się, zapytany o to, Falco – Chodzę na długie spacery, jeżdżę na treningi, w domu mogę nareszcie odpocząć! Co dla mnie za różnica, czy leżę na posłaniu (no dobra, na kanapie…) w bloku, czy w wielkiej posiadłości? Nie potrzebuję spędzać czasu w ogródku! Wolę być blisko mojej rodziny!
– Falco, ale inni współczują ci, że musisz często siedzieć zamknięty w klatce.
– W jakiej klatce? A, w mojej norze! Nora jest super, jest tam spokojnie i cieplutko, mogę zwinąć się w niej i naprawdę odpocząć po treningu.
– A treningi posłuszeństwa? Niektórzy mówią, że jesteś biedny, że musisz codziennie pracować.
– Trening?! Super! Wtedy zawsze dużo mnie chwalisz i dajesz nagrody! Będzie zabawa! Będzie piłka!!! Będę mógł dla ciebie coś robić! Uwielbiam to!!! Chodźmy na trening!
– Dziś już nie, Falco. Pora na odpoczynek. Wskakuj na kanapę i chodź się przytulić!

 

Maja Dobrzyńska