„Słucha się tylko wtedy, gdy mam smakołyk!”
Brzmi znajomo…? Powyższą skargę słyszymy całkiem często, rozmawiając z właścicielami psów mających zastrzeżenia do posłuszeństwa swoich podopiecznych. Nasze zachęty, by często nagradzać psa jedzeniem i nie żałować smakołyków, spotkają się czasem z niechętnym przyjęciem – niedoświadczeni przewodnicy kojarzą smakołyki z łapówką i nierzadko mają już wyrobione zdanie na temat stosowania „nagród rzeczowych” w szkoleniu: „Panie, jak mam parówkę, to on wszystko zrobi, ale to nie jest posłuszeństwo! Ma mnie słuchać zawsze, nie tylko po tym, jak sięgnąłem do lodówki!”
Oczywiście, pragnienie to jest zrozumiałe, i faktycznie, widzimy sporo psów, które wykonują komendy właściciela wyłącznie wtedy, gdy ma on w dłoni smakołyk. Fakt ten nie jest jednak absolutnie argumentem przeciwko stosowaniu jedzenia w szkoleniu (bo jest ono najprostszym w stosowaniu motywatorem), a jedynie wynikiem konkretnych błędów w treningu psa. Jakich? O tym poniżej.
- Używanie smakołyków bez pochwał
Nie wiem, czy przez lata treningów z ludźmi szkolącymi swoje psy jakieś sformułowanie padło z moich ust tak często, jak: „Pochwała przed smakołykiem!!!”. To niebywałe, jak wielu ludzi ma problemy z opanowaniem żelaznej zasady: NIE MA SMAKOŁYKA BEZ POCHWAŁY. Prosta czynność, czyli wypowiedzenie ciepłym tonem choćby słowa „Dobrze!”, przerasta wielu przewodników co najmniej przez kilka zajęć. Podczas gdy trudno im się powstrzymać przed pogłaskaniem swojego ucznia po głowie (jeśli pies skupiony jest na jedzeniu, to rzadko dobrze odbiera te zabiegi…), słowa pochwały długo nie chcą im wejść w szkoleniowy odruch. Kolejne smakołyki podawane są więc często bez słowa, czyniąc z właściciela psa… automat do wydawania jedzenia. Potem, gdy tego jedzenia zabraknie, pies zwyczajnie nie widzi powodu, by współpracować… Słowo pochwały (wolę je niż bezuczuciowe „klik”) przed każdą z dziesiątek nagród, jest warunkiem skuteczności szkolenia. Komunikuje psu: „To, co teraz robisz, zostanie nagrodzone i jest aprobowane przez twojego człowieka”. Jeśli początkowo bezpośrednio po każdym „Dobrze!” pies otrzyma parówkę, to z czasem sama pochwała zacznie wzbudzać uczucia takie, jak parówka. To proste warunkowanie klasyczne. Z czasem ilość nagród podczas treningu zacznie maleć, będą pojawiały się losowo, lecz pochwały pozostaną, pozwalając na komunikację człowieka i zwierzęcia. Kiedy upewnimy psa, że po pochwale kiedyś tam czeka na niego smakołyk (za sekundę, za minutę, za pół godziny), zachowa on wysoką motywację do pracy. Bardzo ważny szczegół: pochwała i smakołyk nie mogą pojawiać się jednocześnie! Pochwała musi zostać wypowiedziana wyraźnie PRZED sięgnięciem po nagrodę. W innym przypadku słowo i nagroda staną się dla psa jednym nierozerwalnym elementem treningu, a co za tym idzie, trudno nam będzie wycofać smakołyki bez zmiany motywacji psa.
- Nieodpowiednie wycofanie nagród
Kursanci przyprowadzający swoje psy na nasz plac, prawie nigdy nie mają przy sobie nagród. Dopiero gdy znajdą się na placu, przypinają saszetki, wyjmują z plecaków torby ze smakołykami, w doskonale widoczny dla psa sposób napełniają kieszenie jedzeniem. Rozpoczynamy trening, psy pracują z zaangażowaniem, nagradzane za posłuszeństwo. Po godzinie, gdy żegnamy się z kursantami, saszetki najczęściej są odpinane, jedzenie znika z kieszeni…
Inna sytuacja – szkolenie indywidualne w domu. Przed sesją treningową przewodnik wyjmuje z lodówki parówkę, kroi ją w plasterki w asyście zachwyconego psa, ten przez pół godziny pracuje w pełnej motywacji. Parówki się kończą, kieszenie przewodnika przestają pachnieć kusząco, współpraca kończy się również.
…i nie byłoby w tych sytuacjach nic złego, gdyby nie to, że właściciele starają się osiągnąć z początkującymi psami to samo zachowanie, zarówno mając przy sobie nagrody, jak i nie mając ich. A nasze zwierzaki naprawdę nie są w ciemię bite… Błyskawicznie nauczą się, kiedy opłaca się wykonywać komendy, a kiedy nie. Jest jedzenie – warto pracować. Nie ma jedzenia – nie warto. Jeżeli w początkowym etapie szkolenia tak wyraźnie rozróżnimy psu te dwie sytuacje, bardzo trudno będzie osiągnąć cel szkoleniowy, czyli motywację do pracy bez nagród. Początkowo NIGDY nie powinniśmy wydawać psu komend, jeśli nie mamy przy sobie nagród dla niego. Nie możemy pozwolić sobie na jeden spacer z saszetką pełną karmy, a drugi bez jednej nawet nagrody. Różnica dla psa jest zbyt ewidentna. To najprostsza droga do skojarzenia: „Pachnie parówkami – warto słuchać. Nie pachnie – nuda, lepiej poszczekam na sąsiada”. Również w domu, z początkującym psem, nagrodę musimy mieć w zanadrzu zawsze, gdy wymagamy czegoś od czworonoga. Nie mamy? To proste: nie wymagajmy!
Jak więc prawidłowo wycofać z treningu nagrody? Przede wszystkim – stopniowo! Niech przez długi czas będą obecne zawsze, gdy pracujemy z psem, zmniejszajmy tylko powoli ich ilość. Początkowo nagradzajmy każdą wykonana komendę, potem niech nagrody staną się nieregularne, aż do sytuacji, gdy nagradzane jest tylko wykonanie polecenia w naprawdę trudnych warunkach. To, że nasz pies wykonał już świetnie „siad” dziesięć razy, nie oznacza, że z dnia na dzień powinniśmy przestać nosić ze sobą smakołyki – „Bo już umie”. Niech te nagrody będą w kieszeni i pół roku, bo a nuż zdarzy się sytuacja wyjątkowo warta wzmocnienia (np. odwołanie od psa). Dopiero kiedy poczujemy, że jesteśmy pewni psa w najróżniejszych sytuacjach, że przy samych pochwałach jakość pracy czworonoga jest taka sama, jak była przy smakołykach – wtedy jest moment na odstawienie nagród. Aczkolwiek… my czasem lubimy nagrodzić nasze psy za codzienne posłuszeństwo, mimo że praktycznie tego nie potrzebują. Czy nie jest miło sprawić psu przyjemność kawałeczkiem mięsa okraszonym wesołą pochwałą?
- Zbyt długie lub niewłaściwe używanie smakołyków do naprowadzania psa
Podczas pierwszych lekcji jedzenie służy nie tylko do nagradzania dobrze wykonanego zadania, ale również do zainteresowania psa pracą i do naprowadzenia na właściwą pozycję – siad, leżeć, do mnie, noga itd. Jedzenie nie znajduje się wtedy tylko w kieszeni przewodnika, ale również w dłoni, by nos psa podążał tam, gdzie chce człowiek. To normalny etap pracy. Jednak gdy tylko widzimy, że pies nie ma już problemu z rozumieniem gestu, starajmy się pomagać psu pustą dłonią, ułożoną dla niepoznaki w ten sam sposób, jak gdyby wciąż trzymała smakołyk. Nagroda pojawi się z kieszeni natychmiast po zajęciu przez psa właściwej pozycji. Unikniemy w ten sposób utrwalenia w psiej głowie przekonania, że smakołyk w dłoni jest stałym i niezbędnym elementem ćwiczenia. Pamiętajmy jednak – pusta dłoń nie może dla psa oznaczać całkowitego braku nagrody – smaczki początkowo muszą szybko wyskoczyć z kieszeni. W innym wypadku pies nauczy się, że tylko jedzenie w ręku gwarantuje nagrodę po wykonaniu komendy. Brak smakołyka w ręce nie może oznaczać też – jak to często obserwuję – automatycznie braku pomocy ciałem. To częsty błąd i prosta droga do tytułowego problemu.
- Zbyt monotonne nagradzanie
Początkujący pies nagrodę musi dostać bardzo szybko – to jasne. Pierwsze siady nagradzamy po sekundzie czy dwóch. Ale gdy tylko widzimy, że pies jest pewny w ćwiczeniu, starajmy się wydłużać i zmieniać czas, jaki podopieczny czeka na nagrodę w pozycji. Nie ścigajmy się z psem, nie trzeba podawać mu parówki, gdy tylko jego tyłek dotknie ziemi po komendzie „siad”. Pochwała może trwać i kilkanaście sekund. W ten sposób unikniemy przewidywalności i nauczymy psa, że nagroda nie musi pojawiać się natychmiast – warto na nią poczekać. Początkowo pięć, potem piętnaście sekund… a potem i pięć minut. Oczekiwanie na nagrodę bywa przyjemniejsze od samej nagrody, prawda…?
- Sięganie po smakołyk, gdy pies nie chce wykonać komendy
To ogromny i bardzo popularny błąd. Robi to niemal każdy uczestnik kursu posłuszeństwa. Wydaje komendę psu (który już ją zna!), on z jakiegoś powodu nie wykonuje polecenia (np. zbyt szybko wycofane jedzenie przy naprowadzaniu, za duże rozproszenia lub po prostu psie „nie, bo nie…”). Co robi najczęściej przewodnik? Czym prędzej sięga do kieszeni po smakołyk, by przekonać psa do współpracy. Sukces krótkoterminowy jest prawie gwarantowany – pies jak odczarowany siada czy waruje. Ale długoterminowa porażka również murowana – pies nauczy się, że nie musi wykonywać ćwiczenia, gdy smakołyk jest nieobecny w dłoni przewodnika. Bo jeśli odmówi współpracy – smakołyk najpewniej i tak się pojawi… ale już w formie łapówki, nie nagrody. Coś jakby: „Jasiu, wyrzuć śmieci.”/ „Eeee, nie chce mi się…”/ „Masz tu 20 zł, wyrzuć proszę te śmieci!”/ „Ok…”. Śmieci wyrzucone, ale efekt wychowawczy mizerny, prawda?
- Rozpoczynanie kontaktu z psem przez pokazanie jedzenia
Jak już wspomniałam, na przedszkolnym etapie szkolenia widoczny smakołyk tuż przed psim nosem jest zaproszeniem do pracy, formą uatrakcyjnienia przewodnika, sposobem na przekierowanie uwagi psa ze środowiska na właściciela. Jednak jak najszybciej powinniśmy zrezygnować z tej formy zachęty, podając psu smakołyk dopiero po tym, jak zareaguje na inną, „niejedzeniową” zachetę: imię, cmoknięcie, gest, ucieczkę czy kucnięcie przewodnika. Oczywiście wtedy przez jakiś czas nagroda (poprzedzona pochwałą) musi pojawić się natychmiast po skupieniu się przez czworonoga. W ten sposób zwierzę szybko uczy się, że warto interesować się człowiekiem, nie jedzeniem.
Maja Dobrzyńska