Bullterrier, wyżeł, owczarek niemiecki, chihuahua, parson. Czy wiecie, który z psów najlepiej radził sobie ostatnio na grupowym kursie posłuszeństwa? Maleńka suczka chihuahua…
Sznaucer olbrzym, dwa kundelki, mops, owczarek niemiecki – to druga grupa. Który pies najlepiej zaliczył egzamin na koniec grupowego kursu…? Otóż, mops!
Dla wielu osób to zaskakujące. Na szkolenie z chiłałką…?! Mops na jednym kursie ze sznaucerem i owczarkiem…?! Fanaberie albo bajki!
Psów szkolonych czy nawet celowo wychowywanych generalnie jest mało, ale na pewno najmniej wśród przedstawicieli ras małych czy miniaturowych.
Główny powód jest moim zdaniem następujący – źle zachowujący się duży pies (np. labrador) jest zwyczajnie bardziej kłopotliwy niż prezentujący podobne zachowania maluch (np. maltańczyk). Jeśli duży pies ciągnie na smyczy, łatwo stracić równowagę. Jeśli ciągnie york, można po prostu założyć mu szelki, by się nie dusił. Jeśli ten sam york skacze na gości, to prawie się go nie poczuje. Jeśli z tą samą intensywnością powita ich labrador, nie obędzie się bez siniaków… York łapiący za nogawkę kuriera jest po prostu zabawny… Rzucający się z zębami duży pies stanowi realne zagrożenie. Malucha wyrywającego się na smyczy do innego psa można po prostu wziąć pod pachę… Zachowujący się podobnie owczarek to logistycznie większy kłopot. Duży pies sikający w domu? Duuuża kałuża… Sikający cziłała…? Da się przeżyć…
Jeśli mały pies zaczyna prezentować zachowania, które są uciążliwe bez względu na psi rozmiar (np. uporczywe szczekanie, niszczenie przedmiotów, ucieczki poza posesję), to właściciele malucha często mają wątpliwości, czy zgłosić się po pomoc do szkoleniowca. Owczarek niemiecki, psy myśliwskie, retrievery – to rasy kojarzące się z kursami posłuszeństwa.
„To yorka można szkolić…?” Psy małe i miniaturowe odbierane są często jako jakiś odrębny gatunek zwierzęcia. Dziwaczna i szkodliwa moda tworzenia specjalnych działów dla yorków w psich sklepach nie pomaga – york nie jest psem, zapomniano więc o jego psich potrzebach. Psie maluchy czasem przestają być postrzegane nawet jako zwierzęta – wożone na spacer w specjalnych wózeczkach, okryte powodzią różowych falbanek i kokardek, staja się groteskową karykaturą ludzkich dzieci… Przez osoby trzecie nierzadko odbierane jako stworzenia „głupie”, tak jakby ich zachowanie było winą ich samych, nie właścicieli pozbawionych rozsądku i wiedzy.
Ten słodki wygląd psów małych ras, upodabniający je często do pluszowych zabawek, bywa dla nich przekleństwem. Przez uczucia, jakie pudelek lub chihuahua wzbudza w swych właścicielach, bywa on najczęściej rozpieszczany, rośnie bez żadnych zasad czy ograniczeń, zaś jego psie potrzeby są kompletnie ignorowane. Psie maluchy nie są zwykle w żaden celowy sposób wychowywane, a co dopiero mówić o zorganizowanym szkoleniu.
Właściciele miniatur rozpieszczają je oczywiście w dobrej wierze – ponieważ kochają swoje pieski i chcą dla nich jak najlepiej. Wyrazem miłości jest według nich pozwalanie psu na wszystko oraz obsypywanie zwierzątka wszelkimi dobrami: najlepszy pokarm we wciąż pełnej misce, wykwintne smakołyki dostępne w każdym momencie, góry zabawek, miękkie legowiska, szelki z drogiej skóry oraz dużo czułości, głaskania, buziaków i noszenia na rękach (również wtedy, gdy pies nie ma na to ochoty)…
Niestety, to naprawdę nie jest to, czego nasz pupilek potrzebuje do szczęścia.
Wszelkie dobra dostępne za darmo i w każdym momencie sprawiają, że mało co pieska tak naprawdę cieszy: jedzenie, smakołyki, zabawki, kontakt z opiekunem – wszystkiego ma zwyczajnie po dziurki w nosie… Brak zasad, ograniczeń i wskazówek od przewodnika pozbawia psa poczucia bezpieczeństwa, powoduje często nerwowość, brak umiejętności panowania nad emocjami. Mały psiak wyrasta na znerwicowanego frustrata, niepotrafiącego odnaleźć się w ludzkim świecie, bez praktycznie żadnej więzi z opiekunem (bo zbudowanie więzi to zawsze efekt celowej pracy człowieka). Najczęściej do tego roznosi go niewykorzystana energia, bo małe psy bardzo często maja spory jej potencjał.
Czy to opis szczęśliwego psa…? A jeśli nie, to dlaczego wychowanie/szkolenie miałoby go uszczęśliwić?
Każda istota społeczna potrzebuje czytelnych zasad, którymi może się kierować, podejmując najdrobniejsze decyzje. Bez wiedzy, co dobre i złe, co korzystne i niekorzystne, świat staje się chaosem. Życie w chaosie jest męką. Pies również czuje się lepiej, gdy ktoś wyraźnie pokaże mu, „jak żyć”. Ograniczenia, pod warunkiem, że są czytelnie wprowadzone, nie są czymś złym. Nie sprawią, że piesek obrazi się i będzie nas mniej kochał. Nadają życiu ramy, które są niezbędne do poczucia bezpieczeństwa. Mówiąc psu „nie”, nie stajemy się gorszym opiekunem. Przeciwnie, dobrze wytłumaczony zakaz jest warunkiem pełnej więzi człowieka i zwierzęcia (i jego rozmiar nie ma tu znaczenia).
Wychowanie to oczywiście nie tylko zakazy i ograniczenia – to przede wszystkim pochwały i nagrody. One pozwalają zrozumieć, jak warto się zachowywać. Uśmiech, serdeczne słowo, pieszczota, ulubiony smakołyk, miska karmy, piłeczki i gryzaki – to wszystko rzecz jasna piesek może mieć „na wyciagnięcie łapy”, za darmo. Wtedy jednak przestaje to być cenne, prędzej czy później się nudzi. A gdyby tak uczynić z tego wszystkiego zapłatę za określone psie zachowania? O ile bardziej wszystko psa cieszy, jeśli musi postarać się, by to zdobyć i zrozumieć, jakie zachowanie jest drogą do nagrody! Psy w większości naprawdę lubią uczyć się, myśleć, podążać za wskazówkami przewodnika. Pozwólmy naszemu maltańczykowi rozwijać swoją inteligencję, dajmy mu radość, jaką jest zdobycie nagrody! Każdy lubi wygrywać, pies też! Nauka komend, takich jak „siad”, „leżeć”, „do mnie”, „zostań”, „aport” czy nawet pozornie nieprzydatnych sztuczek nie uwłacza psiej godności! Praca jest dla psów czymś naturalnym, bo każde zwierzę w naturze pracować musi. Nauka może być dla psa wciągającą grą, podczas której uczy się rozumieć swojego człowieka, nabiera wiary we własne siły i możliwości, realizuje swoje potrzeby umysłowe.
Psa wychowanego możemy zabierać na bardziej urozmaicone spacery, możemy pozwolić mu na eksplorowanie środowiska bez smyczy, możemy bawić się z nim w aportowanie (większość psów to uwielbia). Jeśli tylko chcemy, możemy dać maluchowi szanse rozwijać swoje zdolności w różnych psich sportach, one nie są zarezerwowane dla owczarków! Małe psy noszą w sobie często wielkie serce i wielkiego ducha – trzeba tylko chcieć to dostrzec.
Oczywiście – wymaga to zaangażowania opiekunów i przede wszystkich ich chęci. A o ile łatwiej zamówić przez Internet kolejną wysadzana cyrkoniami obrożę dla ulubieńca… O ile łatwiej obrzucić go zabawkami, niż nauczyć przynoszenia piłeczki… O ile łatwiej nasypać pieskowi najlepszej karmy do miski, zamiast podać ją w formie nagród na spacerze… O ile łatwiej nosić yorka pod pachą, niż nauczyć go grzecznego chodzenia na smyczy… O ile łatwiej łudzić się, że nowy kubraczek jest tym, o czym marzy, niż sięgnąć po książkę i poznać realne potrzeby psiaka…
Jasne, do wysiłku nikt nas nie zmusi, i nasz kontakt z maluchem może zawsze ograniczać się do noszenia go na rękach. Ale przynajmniej nie oszukujmy się wtedy, że daliśmy naszemu podopiecznemu wszystko, czego potrzebuje…
Maja Dobrzyńska