Prócz socjalizacji z psami ważna jest także socjalizacja szczenięcia z ludźmi.
Zazwyczaj każdy szczeniak, jeśli tylko nie żyje w środku puszczy, ma bardzo, bardzo dużo kontaktów z ludźmi. Młody pies ma w sobie tak nieodparty urok, że przyciąga do siebie przechodniów z zasięgu 200 metrów. Właściciel często cieszy się z tej popularności swojego wychowanka, gdyż słyszał, że socjalizacja z ludźmi jest konieczna. Podobno jeśli się o nią nie zadba, pies może w przyszłości zachowywać się agresywnie bądź lękliwie (lub obie wersje na raz). Jest to prawda o tyle, że faktycznie, młody pies powinien poznać możliwie wielu różnorodnych ludzi, by móc w przyszłości być pewnym siebie zwierzęciem. Ale żeby faktycznie były to kontakty edukacyjne, nie może być to KAŻDY kontakt z KAŻDYM człowiekiem.
Nie wiedzieć czemu, dla większości ludzi kontakt z psem musi, ale to koniecznie musi polegać na głaskaniu. Tym bardziej, jeśli jest to słodkim szczeniaczek. Pogłaskać, wziąć na ręce, przytulić, pocałować – to jest podstawową potrzeba nas, naczelnych. Dodatkowo, jest to prawie zawsze połączone z ogromną ekscytacją, piskliwym i gwałtownym powitaniem w stylu: „OJEJUJEJUJEJU! Jaki pięęęękny sceniacek! A kto jest taki slicny, no kto??? No ślicny, no kochany, no tak, tak, taki jestem kochany…!”. Gwałtowne pochylenie, wyciągnięte ręce, nachalny dotyk (najczęściej po głowie), głaskanie tym szybsze, im szybciej porusza się szczeniak. Mistrzami takiego powitania są dzieci, choć dorośli rzadko zachowują się lepiej.
Nieśmiałego, wrażliwego z natury szczeniaka to wystraszy. Skojarzy bliskość człowieka z dyskomfortem – fizycznym i psychicznym, bo nie jest to przywitanie naturalne dla psów. Prawdopodobnie będzie wysyłał psie sygnały świadczące o dyskomforcie, których nikt nie zauważy: odwrócona głowa, napięte ciało, rozszerzone oczy, zaciśnięty pysk, podniesiona łapa („O! Daje łapkę! Jaki mądry!”), ziewanie, wysuwanie języka. Któregoś dnia, gdy podrośnie, a smycz nie pozwoli na wycofanie się, pies warknie lub od razu użyje zębów w obronie przed intruzem. W oczach ludzi winny będzie on…
Szczeniak pewny siebie, mniej wrażliwy, otwarty, zareaguje inaczej. Często odbierze taki kontakt jako rodzaj zabawy. Przejmie emocje podekscytowanego człowieka, pobudzając się dodatkowo wysokim głosem i gwałtownym ruchami. Nauczy się, że ludzie są bardzo interesujący. Oferują świetną zabawę. Nauczy się też skakać na nich, łapać ząbkami za dłonie i ubranie, skakać do twarzy. Będzie dążył do kontaktu z zachwyconymi przechodniami, ciągnąc na smyczy lub biegnąc do nich, jeśli jest luzem. „Jaki on słodki!” Właściciel, w myśl socjalizacji szczeniaka, nie będzie widział powodu, by interweniować.
Entuzjazm ludzi zmaleje natomiast wraz z wiekiem psa… Szczególnie, gdy pies jest dużej bądź średniej rasy. Pięciomiesięczny labrador witający się z jak dwumiesięczny labrador (z opisu powyżej) to niezbyt miłe doświadczenie. Spotkani na spacerach przechodnie nie mają już ochoty na przywitanie z pieskiem. Właścicielowi też niezbyt wygodnie szarpać się z podrostkiem wyrywającym się lub zapierającym na widok każdego człowieka. Ze smyczy zaś puszczać go już nie może, bo nieusłuchany podopieczny biegnie do każdego przechodnia, skacząc mu na plecy w poszukiwaniu dawniejszej aprobaty.
Przez nieujęty w żadne ramy, pełen obustronnej ekscytacji kontakt z ludźmi, młody pies nauczył się, owszem, że ludzie są fajni. Są tak fajni, że traci się przy nich głowę z radosnego podniecenia. Tak fajni, że kompletnie nie liczy się właściciel. „Są tak strasznie, strasznie fajni, że trzeba KONIECZNIE się z nimi przywitać! Nie? No zaraz… Przecież wcześniej było można! I ciągnąć do nich, i biec do nich, i skakać na nich, lizać po twarzy, a czasem nawet łapać zębami za rękaw! Dlaczego dziś nie?! No, na pewno tak łatwo nie zrezygnuję!”
Z psami w ten sposób zachowującymi się wobec ludzi bardzo często zgłaszają się do nas sfrustrowani właściciele. Ich psy maja wtedy zwykle ponad pół roku. Gdyby wcześniej trafili do naszego psiego przedszkola, pokazalibyśmy właściwą socjalizację, zapobiegającą powyższym problemom.
Działanie jest praktycznie takie samo, jak przy socjalizacji z psami. Pierwszym, najważniejszym krokiem jest przekonanie szczeniaka, że to jego właściciel jest tym najciekawszym, najfajniejszym, najukochańszym człowiekiem na świecie. Obcy ludzie powinni być obojętnym tłem, niczym niezagrażającym. Jeśli już psiak sam z siebie lub na lekką zachętę wybiera kontakt z przewodnikiem, ignorując innych ludzi, można oczywiście pozwolić maluchowi na bezpośredni kontakt z ODPOWIEDNIO ZACHOWUJĄCYM się człowiekiem.
I tu najczęściej pojawia się kłopot…
Prawie dla żadnego człowieka (a już najmniej dla dzieci!) powitanie odpowiednie z punktu widzenia psa nie będzie naturalne. Bo trzeba powstrzymać intensywną ekscytację, zostawiając szczerą serdeczność. Bo trzeba powstrzymać się przed narzucaniem się psu z głaskaniem (czasem pies potrzebuje po prostu nas obwąchać). Bo trzeba stłumić w sobie piskliwe okrzyki w stylu: „ŁO BOZE BOZE, JAKI TY SŁODZIUTKI!!!”. Na szczeniaka lepiej podziała głos cichszy, spokojniejszy, choć serdeczny. Bo najczęściej lepiej nie porywać puchatej kulki na ręce i nie całować w łepek. Być może lepszym rozwiązaniem będzie położenie się na ziemi koło szczeniaka lub naprowadzenie go na pozycję „siad” jakimś smakołykiem. Dla wielu ludzi będzie to wszystko zbyt niewygodne. Nie każdy słucha wskazówek, jak jego powitanie z maluchem ma wyglądać. A jeśli właściciel wie, że dany człowiek nie ma zamiaru zmieniać swoich nawyków, lepiej, gdy grzecznie się pożegna i pobawi się ze swoim szczeniakiem gdzieś indziej.
Z mojego doświadczenia wynika, że sporym kłopotem dla właścicieli szczeniaka jest panowanie nie tyle nad zachowaniem psa, a nad ludźmi dążącymi do kontaktu z maluchem. Nawet ci, którzy wierzą w to, że przypadkowe kontakty mogą być nieedukacyjne, bezradnie rozkładają ręce: „No ale co ja poradzę… Nikt nie pyta, od razu podchodzą i głaszczą… A jak mówię, że nie, to nie słuchają. No i dzieci sąsiada, przecież nie mogę im odmówić, bo co sobie sąsiad pomyśli? A mamusia to już w ogóle nie chce słuchać…”. W takiej sytuacji doradzam zwykle większe zdecydowanie, większą asertywność – czasem trzeba wyjść dwa kroki do przodu i stanąć na drodze rozemocjonowanej mamie z dziećmi. To bywa trudne dla ludzi, którzy boja się zachować niegrzecznie, obawiają się urazić kogoś, nie chcą być źle odebrani. Przekonuję ich wtedy, że to ICH pies, to ONI będą z nim żyć i znosić być może złe nawyki, nie ciocia Klocia z naprzeciwka. Pies nie jest jakąś publiczna atrakcją, o którą każdy ma wycierać ręce.
Pies powinien być ważniejszy niż to, jak odbierają nas sąsiedzi czy przechodnie. Przecież stanowczość nie musi oznaczać chamstwa. Pomyślmy, że te kilka pierwszych miesięcy życia naszego czworonożnego przyjaciela to poważna inwestycja w przyszłość, pozwalająca na późniejsze fajne chwile z psem – również w gronie ludzi.
PS. Dzieci na zdjęciach ilustrujących artykuł kontaktują się akurat ze szczeniętami z doskonałą energią, rzadko spotykaną u maluchów w tym wieku. Zawsze z dużą przyjemnością obserwuję (to dzieci zaprzyjaźnionego hodowcy), jak spokojnie i miło traktują szczeniaki.
Maja Dobrzyńska