Pułapka w ogródku

Dom z ogrodem… Marzenie, prawda? Znam tylko kilka osób, które nie chciałyby zamienić mieszkania w mieście na domek z ogródkiem, najlepiej na wsi, a co najmniej na peryferiach miasta. Własny ogród to odzwierciedlenie jakiejś pierwotnej potrzeby człowieka przebywania na łonie natury. Zieleń, kwiaty, trawa pod stopami, kawa wypita w promieniach słońca, obiad jedzony na tarasie, poranny śpiew ptaków… ja sama o tym marzę!hui

W ludzkim rozumieniu ogród do własnej dyspozycji jest również szczytem marzeń dla każdego psa. Nie raz spotkałam się z twierdzeniem, że posiadanie ogródka to WARUNEK, by myśleć o psie, a już szczególnie dużej rasy. Posiadacze psa i ogrodu są zwykle przekonani, że ich zwierzak złapał nieomal Pana Boga za nogi, ponieważ może korzystać z wybiegu w ogrodzie. Są ogromnie zdziwieni, gdy mówimy, że ogród absolutnie nie zaspokaja potrzeb ich psa, lub wręcz jest jedną z głównych przyczyn problemów z zachowaniem się pupila.

Jak to działa? Dlaczego pies i ogród to dość często pułapka?

Zacznijmy od początku – szczeniak trafia do domu z ogródkiem. Jest wiosna/jesień/lato. W większości domów drzwi na taras z dostępem do ogrodu są wtedy cały dzień otwarte. Również ze względu na pieska – jego właściciele chcą w ten sposób przyspieszyć naukę czystości. Wydaje się im naturalne, że jeśli szczenię będzie miało możliwość wyjścia o każdej porze, łatwiej nauczy się siusiać poza domem. Paradoksalnie, takie rozwiązanie często utrudnia oduczenie szczeniaka załatwiania się w domu (co ciekawe, szczególnie w przypadku psów małych ras)! Jeśli wyjście na taras wciąż stoi otworem i psiak może swobodnie się przemieszczać, zaciera się dla niego granica między wnętrzem a dworem. Dom i ogród stają całością. Maluchowi jest dokładnie wszystko jedno, w którym miejscu posiadłości się załatwia. Trawa, dywan, taras, przedpokój… co za różnica? Jeśli piesek załatwia akurat swoje potrzeby na zewnątrz, to jest to zwykle wynik przypadku. Co gorsza, jeśli mamy do czynienia z samcem, szczenięce siusianie może z czasem przekształcić się w znakowanie terenu, gdzie ofiara padną nie tylko ogródkowe drzewa i krzewy, ale też narożniki ścian i meble w mieszkaniu… Pies uzna po prostu dom i ogród za swój jednorodny teren, w równym stopniu zasługujący na oznaczanie moczem.Tomek

Najlepszym wyjściem jest wobec tego takie samo organizowanie maluchowi wycieczek na dwór, jak gdyby żył w mieszkaniu. Przez obserwowanie szczeniaka wewnątrz domu, korzystanie z klatki lub kojca, regularne wyprowadzanie go do ogródka na „spacery” możemy nauczyć go, że potrzeby fizjologiczne załatwia się na dworze. Jeśli nie chcemy, by pies w przyszłości brudził na terenie ogrodu, musimy wynosić szczeniaka za furtkę. Jeśli nie pozna tej opcji we wczesnym okresie życia, może mieć problemy z załatwianiem się poza działką. Znam psy, które potrafią wiele godzin czekać z wypróżnieniem czy oddaniem moczu – robią to dopiero po powrocie na swój teren. Jest to wynik zaniedbań z pierwszych miesięcy ich życia.

Sporo właścicieli ma wobec psa oczekiwania, że będzie załatwiał się w określonym miejscu w ogrodzie. Nie jest to głupi pomysł. To praktyczne rozwiązanie, ułatwiające sprzątanie ogrodu z psich odchodów. Ale tego też trzeba psa nauczyć. W przypadku, gdy szczeniak swobodnie przemieszcza się po ogródku, jest niewielkie prawdopodobieństwo sukcesu. Należy przez pierwszy okres dopilnować, by młody psiak załatwiał się TYLKO w wybranym przez nas miejscu. Nie unikniemy więc wyprowadzania tam psa (lub wręcz zanoszenia, by uniknąć „wpadki” po drodze), najlepiej na smyczy, konsekwentnie pokazując mu jedyne miejsce, w jakim może się załatwiać. Potem pies instynktownie skieruje się w miejsce przesycone jego zapachem, ale skorzysta z niego wtedy, odchody będą usuwane – żaden pies nie lubi chodzić po nieczystościach.

Zrobienie siku czy kupy jest dla psa czynnością samonagradzającą. Pies utrwala to zachowanie tylko przez możliwość jego realizacji. Toteż zapobieganie załatwianiu się w miejscu niepożądanym jest głównym zadaniem dla przewodnika psa.

Jeśli jesteśmy posiadaczami psa, nie suki, raczej nie unikniemy podsikiwania roślinności w ogrodzie. Z mojego doświadczenia wynika, że samce kastrowane również znaczą teren, choć czasem w mniejszym stopniu.

Właściciele szczeniaka i ogrodu cieszą się, że piesek może spędzać dużo czasu na świeżym powietrzu. Oczywiście, dla malucha przyjemne i zdrowe jest wylegiwanie się na trawce w promieniach słońca. Im bardziej samodzielnie zachowuje się maluch, im chętniej sam organizuje sobie zabawy w ogródku, tym szczęśliwsi właściciele. No, prawda jest taka, że jeśli szczeniak bawi się dużo w ogrodzie, jest mniej absorbujący i kłopotliwy… Ale i tu kryje się pułapka.

Efektem tej pułapki są późniejsze skargi zdesperowanych właścicieli dorastającego już psa. Że kopie doły, że wyrywa drzewka, że wykopuje sadzonki, że obgryza zderzaki samochodu na podjeździe, że szczeka godzinami, że obsesyjnie goni cienie czy owady, że ucieka poza teren czy podkopuje się do sąsiada, że wyrywa system nawadniający… Wszystko to przykłady z życia wzięte. Nie każdy pies ma oczywiście na tyle inwencji i energii by organizować sobie czas w taki sposób – niektóre po prostu wylegują się w cieniu werandy. Ale te o wyższej aktywności najprawdopodobniej z czasem zaczną sprawiać jakieś kłopoty, jeśli zostawimy im za dużo swobody. Oduczanie wspomnianych powyżej psich rozrywek bywa kłopotliwe, jeśli pies spędza dużo czasu w ogrodzie również pod nieobecność właściciela. Dlatego łatwiej zapobiegać powstaniu niewłaściwych skojarzeń z ogródkiem, niż wypleniać już te utrwalone.100_2665

Najprościej jest po prostu nadzorować czas spędzany przez szczeniaka w ogrodzie, by przerywać próby czynności, których nie chcemy. Jeśli piesek nie pozna przyjemności płynącej z niepożądanych zachowań, to nie będzie ich w przyszłości uskuteczniał. To oznacza, że młody psiak powinien spędzać w ogródku samopas zdecydowanie mniej czasu, niż zwykle chcieliby jego właściciele. Próby przekonania ludzi, że pies naprawdę nie musi biegać cały czas po ogródku tylko dlatego, że jest taka możliwość, bywają trudne. Kiedy proponujemy budowę kojca (gdzie pies mógłby spędzać czas pod nieobecność właścicieli) lub więcej czasu spędzanego w domu, wiele ludzi kręci nosem. „Ale przecież po to ma ogród, by w nim biegać! Na pewno jest wtedy szczęśliwszy. Nie chcemy więzić psa ani go ograniczać!” Na szczęście wielu daje się przekonać, że wybieg to nie szczyt szczęścia dla psa, a sposoby na jego uszczęśliwienie są bardziej złożone, niż zapewnienie mu nieograniczonego dostępu do ogrodu.

Możliwość biegania po terenie psa nie uszczęśliwi! Nieważne jak duży, z jak miękka trawą jest to teren. Dla psychicznej higieny, dla poczucia spełnienia, pies potrzebuje zorganizowanego, urozmaiconego czasu spędzanego z właścicielem! Najszczęśliwsze psy, jakie poznaliśmy, to nie mieszkańcy luksusowych posiadłości z ogrodem. One nierzadko bywały nerwowe, sfrustrowane, nadaktywne. Psy szczęśliwe często mieszkają w kojcu czy małym mieszkaniu, ale mają możliwość pracy, zabawy, spacerów ze swoim człowiekiem. Miarą psiego szczęścia nie jest ilość hektarów, jakie ma do dyspozycji, a ilość i jakość czasu, jaki może poświęcić mu przewodnik.

Ogród nigdy nie powinien zastąpić spacerów. Spacer to nie tylko załatwianie czynności fizjologicznych przez psa i „wybieganie” go. Możliwość nieograniczonego ruchu w ogródku nie ma nic wspólnego z tym, co daje psu prawidłowo zorganizowany spacer. Wyjście poza teren działki to przede wszystkich możliwość eksplorowania nowych miejsc, dostarczania nowych bodźców układowi nerwowemu, co jest niezbędne do dobrego samopoczucia zwierzęcia. W ogrodzie pies zna każdy skrawek ziemi, każdy krzaczek i drzewo. Spędzanie życia cały czas w tym samym miejscu to męczarnia, śmiertelna nuda. Zmienia się jedynie to, co widoczne za ogrodzeniem. Lecz ponieważ niedostępne, tym bardziej jest frustrujące… Nuda i frustracja to główne przyczyny problemów z zachowaniem psa, który zamknięty został w choćby najbardziej luksusowym więzieniu – bo tym staje się dom z ogrodem… Nie ten pies, który mieszka w kojcu jest więźniem. Jeśli wychodzi na regularne spacery, ma większe pojęcie o wolności, niż psiak biegający po ogrodzie. Długi spacer połączony ze szkoleniem i zabawą (trudno oddzielić jedno od drugiego), zwiedzaniem nowych miejsc, pokonywaniem przeszkód, zmęczy psa na tyle, że po powrocie na teren ogrodu zamiast kopać doły prawdopodobnie pójdzie uciąć drzemkę. Nowe wrażenia i praca na godzinnym spacerze zmęczą psa bardziej, niż pięć godzin latania po ogródku. To wysiłek umysłowy, połączony z zorganizowanym wysiłkiem fizycznym, najlepiej upuści z psa nadmiar energii, nie możliwość biegania wzdłuż ogrodzenia.Grzesiek

Często poleca się dom z ogrodem dla psów nadaktywnych, pobudliwych, ruchliwych. „Pies w typie husky do adopcji, potrzebuje dużo ruchu, wyłącznie do domu z ogrodem,”. Gdy czytam takie ogłoszenia przeróżnych fundacji, nóż mi się w kieszeni otwiera. Jak ograniczoną wyobraźnię i jakie braki w wiedzy musi mieć człowiek, który uznaje, że bieganie po ogrodzie zaspokaja potrzeby psa-sportowca? Takie zwierzę potrzebuje sporej dawki zorganizowanego ruchu poza domem, np. w formie biegu przy rowerze, wspólnego joggingu z człowiekiem, długiego spaceru z obciążeniem (np. w formie opony). Takie przyjemności może zapewnić psu również człowiek mieszkający w bloku, bo nie potrzebuje do tego ogrodu, tylko chęci i czasu. Jeśli zaś posiadacz ogródka tych chęci i czasu nie posiada, to pies u niego nie będzie szczęśliwszy, niż u mieszkańca miasta. Dodatkowo aktywny pies zostawiony sam sobie w obszernych „czterech ścianach” ogrodu, może mieć problemy z wyciszeniem, nakręcając się w niezdrowej ekscytacji. Takie psy często spotyka się za bramami – histerycznie, uporczywie szczekające na wszystko, co się rusza za płotem, biegające wciąż wzdłuż ogrodzenia, przekopujące cały ogród wzdłuż i wszerz, obsesyjnie noszące i pilnujące wykopanych kamieni. Pies aktywny i reaktywny może lepiej czuć się w małym mieszkaniu (lub ogrodowym kojcu), bo ograniczona przestrzeń i mniejsza ilość docierających bodźców pomoże mu się zrelaksować. Oczywiście musi mieć koniecznie zapewnioną odpowiednią ilość ruchu i ćwiczeń, nie tylko fizycznych.

Spacery są niezbędne z uwagi na socjalizację szczeniąt. Jeśli zaniedbamy zabieranie młodego pieska poza teren działki, w przyszłości kłopoty murowane. Zwierzę, które nie pozna świata zewnętrznego przez pierwsze kilka miesięcy swojego życia, będzie źle reagowało na świat poza bramą ogrodu. Wycieczka do weterynarza czy groomera, wyjazd na wakacje, wizyta u rodziny, spacer po mieście, psy i obcy ludzie – wszystko to będzie budziło lęk lub niezdrowa ekscytację. Spacery z takim psem faktycznie rzadko bywają przyjemnością, co prowadzi do unikania ich przez właścicieli, a to z kolei zamyka błędne koło problemów.

Przy braku możliwości wyprowadzania pupila na codzienny spacer, można też zorganizować mu zajęcia w ogrodzie. Tak jest, „zorganizować”, bo sama swoboda nie jest tym, czego potrzebuje pies. Większość ras została stworzona do wykonywania określonych zajęć w towarzystwie człowieka. „Bezrobocie” naprawdę nie jest dla zwierzęcia stanem naturalnym, bo również w naturze życie to nieustanna praca – szukanie pokarmu i wody, tropienie i polowanie, obchód terenu, przemieszczanie się w poszukiwaniu nowych zasobów lub partnera, wychowywanie młodych… Dla większości psów praca to warunek psychicznego zrealizowania. Jak więc nasz pies może „pracować” w ogrodzie?SONY DSC

Możliwości jest mnóstwo. Najprościej – możemy ćwiczyć z nim wykonywanie różnych komend nagradzając codzienna porcją jedzenia. Jedzenia zdobyte podczas pracy (namiastka polowania) cieszy bardziej, niż podane w nudnej misce! Jeśli nasz pies lubi bawić się zabawką, nauczmy go aportowania i szukania zdobyczy ukrytej w zakamarkach ogródka – tropienie to męczące zajęcie, które wiele psów uwielbia. Dobrym pomysłem będzie zbudowanie toru sprawnościowego, złożonego z kładek, tuneli, różnego rodzaju przeszkód do przeskakiwania. Gotowe zestawy, lekkie i łatwe do złożenia, są dostępne w wielu sklepach internetowych.

Pies zmęczony po wspólnej zabawie z przewodnikiem rzadziej szuka sobie pracy „na własną łapę”, której efekty raczej nie przypadają do gustu właścicielom.

Z obowiązku zapewnienia psu spacerów i zajęcia nie zwalnia nas posiadanie więcej niż jednego psa. Ciągłe zabawy psich przyjaciół to też nie jest to, czego potrzebują do psychicznej higieny.

Zanim uznamy, że oferując psu dostęp do ogródka na pewno go uszczęśliwiliśmy, wykonajmy ten wysiłek i poznajmy jego prawdziwe potrzeby, by móc wyjść im naprzeciw. A jeśli ogrodu nie mamy, nie rezygnujmy z marzenia o czworonogu, bo to ostatnia rzecz, o jakiej naprawdę marzy pies.

 

 

 Maja Dobrzyńska