Dlaczego pies nie przychodzi na wołanie?

 

Pies nie wie, co znaczy komenda

Większość psiarzy niesłusznie zakłada, że pies – żyjąc z ludźmi – w naturalny sposób musi rozumieć ludzką mowę. I skoro słyszy „chodź tu” lub „wracaj”, to przecież chyba wie, czego się od niego oczekuje. A skoro nie robi tego, o co go proszą, to jest niesubordynowany, głupi, złośliwy albo dominujący.

W miejsce tych niesprawiedliwych (acz wygodnych) wytłumaczeń nie przychodzi ludziom do głowy inne, najprostsze: zwierzę (póki go tego nie nauczymy) nie ma bladego pojęcia, co oznaczają wydawane przez nas dźwięki. Dla psa nauka komend to jak dla nas kurs obcego języka.

Wymagając reakcji na zawołanie, musimy podejść do tego jak do nauki każdej innej komendy (jak „aport”, „waruj”, „naprzód”, „szukaj” itd.), czyli pokazać psu, jakiego konkretnie zachowania oczekujemy. Czyli na przykład: słysząc „do mnie!” biegnij jak najszybciej w moją stronę i usiądź przede mną, najbliżej jak możesz. To ważne, by przywołanie oznaczało konkretną czynność, a nie jedynie zmniejszenie dystansu od przewodnika. Jeśli przywołanie raz będzie oznaczało podejście do właściciela na 50 cm, raz na 2 m, raz minięcie go, raz siad przed nim, raz pozwolenie na przypięcie smyczy – pies pogubi się i nie wiedząc, co właściwie robić, zwyczajnie nie będzie mógł być posłuszny.

Aby przywołanie było skuteczne, konieczna jest tzw. komenda zwalniająca, czyli słowo, po którym pies nie musi już pozostawać przy nas i może znów zająć się sobą. Powinien nauczyć się, że przed usłyszeniem np. krótkiego „OK” nie może przerwać kontaktu. To konieczne, by pies miał jasność co do zadania, jakie ma wykonać. Bo skąd pies ma wiedzieć, jak długo po przyjściu ma być przy nas? Sekundę, minutę czy resztę spaceru? Bądźmy czytelni. Czysta psia głowa to lepsze posłuszeństwo.DSCN2806

 

Pies skojarzył komendę z czymś innym

Tak samo szybko jak tego, że po przywołaniu należy biec do przewodnika, psy uczą się zgoła innych reakcji, lub częściej braku reakcji w ogóle. Przyczyna jest prosta – zwierzęta uczą się przez skojarzenie brzmienia słowa z czynnością, jaką wykonują, lub z tym, co dzieje się wówczas wokół. Co to oznacza w praktyce? Przykładów jest bez liku.

Przewodnik woła psa (który nie zna tej komendy) tylko wtedy, gdy dzieje się coś dla psa interesującego, a dla właściciela potencjalnie kłopotliwego – np. pojawia się na horyzoncie wróg naszego podopiecznego, wyskakuje z krzaków sarna, zbliżamy się do smakowitego śmiecia na chodniku, wchodzą goście (na których pupil ma zwyczaj skakać). Tym sposobem zwierzę uczy się, by po usłyszeniu „chodź tu” pilnie rozglądać się wkoło w poszukiwaniu atrakcji. Zamiast przywołania uzyskaliśmy komendę oznaczającą „Uważaj! Za chwilę wydarzy się coś ekscytującego!”.

Inny przykład: pies jest wołany w domu tylko po to, by pani mogła obciąć mu pazury, uczesać, wykąpać, zakropić oczy, wytrzeć łapy (są to zabiegi raczej nielubiane przez zwierzęta). W innych sytuacjach nikt nie widzi potrzeby wołania czworonoga. Pies szybko nauczył się, że dźwięk „chodź” oznacza dla niego ostrzeżenie: „Uciekaj! Najlepiej schowaj się pod szafę, bo za chwilę może być bardzo nieprzyjemnie!”

A to chyba najczęstsza sytuacja: pies jest wołany w różnych okolicznościach, ale przewodnik nadużywa przywołania i nie pokazał psu, co ono oznacza (oczekując naturalnej, logicznej dla człowieka reakcji pupila na nakaz czy prośbę). Skutkiem tego pies słyszy „chodź”, gdy wącha trawę, gdy robi siku, gdy śpi, gdy bawi się z kolegą, gdy ściga rowerzystę, gdy gryzie patyk. Nauczył się, że przywołanie nie oznacza niczego… ot, taki szum tła, jak śpiew ptaków czy tykanie zegara…RSCN2525

 

Pies nie wie, że wykonanie komendy się opłaca

Dość trudnym do zaakceptowania przez wielu właścicieli faktem jest konieczność konkretnego nagradzania psa za przyjście na wołanie. Uważają, że zwierzę ma to zrobić i już, a nagradzanie to przekupstwo. A zwierzęta (w tym i ludzie…) zawsze robią to i tylko to, co jest dla nich korzystne. To zachowanie umożliwiające przetrwanie. Jeśli pies nie skojarzy przyjścia do człowieka z czymś przyjemnym, zwyczajnie nie będzie mieć powodu, aby przychodzić, proste! Zwierzęta to stosunkowo nieskomplikowane istoty, nie należy odwoływać się do ich moralności, poczucia obowiązku, wdzięczności, bo ich nie posiadają i tyle. Pies przyjdzie, jeśli będzie miał z tego korzyść – koniec, kropka. Wielu ludzi dziwi się, że pies przychodzi, gdy słyszy „masz”, a ignoruje przewodnika wtedy, gdy słyszy „chodź”. A przecież po krótkim zastanowieniu to logiczne, prawda…?

Nagrodą może być smakołyk, pieszczota czy zabawa zabawką, zawsze poprzedzone słowami pochwały (aby móc z czasem zmniejszyć ilość nagród). Uwaga – aby nagroda faktycznie była nagrodą, jej atrakcyjność dla psa musi być większa niż to, z czego musi zrezygnować! W domu, gdy wkoło nuda, wystarczy często groszek suchej karmy czy dobre słowo. Ale na spacerze, gdzie otacza psa wiele kuszących bodźców, karmę zamienić trzeba będzie na przykład na parówkę. A gdy chcemy naszego pupila odwołać od zapasów z kolegą, nawet parówka może okazać się za małą zapłatą. Być może cenniejsza okaże się wspólna, szaleńcza zabawa piłką…? A może po prostu pozwolenie na dalsze harce z innym psem? W każdym razie – rzadko jako nagroda wystarczy pogłaskanie, do tego niewielu właścicieli potrafi tak dotykać psa, by było to faktycznie przyjemne dla tego ostatniego. W związku z tym… nie unikniemy zabierania na spacery przysmaków i zabawek, a nasze kieszenie będą musiały znieść coś bardziej śmierdzącego niż karma czy suche psie ciasteczka. Nie należy martwić się, że pies będzie słuchał tylko wtedy, gdy zabierzemy nagrody. Przy prawidłowym nagradzaniu i wycofywaniu nagród nie ma takiego ryzyka. Nie mylmy wypłaty za pracę z łapówką.RSCN5035

 

Pies wie, że wykonanie komendy się nie opłaca

Jeśli pies nie jest nagradzany, lub jest nagradzany zbyt mało atrakcyjną na daną sytuację nagrodą, szybko zaczyna wyciągać własne wnioski ze szkolenia. Nawet, jeśli zna komendę i potrafi na nią właściwie reagować, może unikać jej wykonania. Dzieje się to wtedy, gdy po przyjściu do przewodnika częściej czeka tam kara, nie nagroda. Kara, czyli coś w danej sytuacji niekorzystnego. Dla wielu właścicieli jest zaskakujące, co tak naprawdę jest karą dla ich psa: nieprzyjemne poklepanie po głowie – to najprostszy przykład. Zakończenie spaceru poprzez zapięcie na smycz i powrót do domu. Przerwanie zabawy z innym psem. Zakończenie taplania w kałuży. Wspomniane już zabiegi pielęgnacyjne, rzadko lubiane przez psy. Reprymenda przewodnika za… zbyt długie zwlekanie z powrotem na wołanie.

Aby zrozumieć, co jest dla psa nagrodą, a co karą, musimy (dla wielu to zbyt duży wysiłek) nauczyć się widzieć świat „po psiemu”.

 

Pies wie, że może nie wykonać komendy

Nawet gdy stosujemy w treningu całe spektrum nagród, może zdarzyć się sytuacja, że pies postanowi nie przyjść na wołanie. Prawdopodobnie nie da się uniknąć sytuacji, gdy motywacja pochodząca ze środowiska będzie dla psa cenniejsza niż to, co my mamy do zaoferowania. Często kontakt z innym psem lub pogoń za zwierzyną są dla naszego czworonoga tak pasjonujące, że nie ma niczego, co uzna za nagrodę wartą zrezygnowania z frajdy. Co wtedy? Możemy pozostać tylko przy nagrodach i liczyć się z przychodzeniem na wołanie tylko wtedy, gdy pies ma w tym interes i nie ma nic ciekawszego do roboty. Możemy też od początku pokazać mu, że słysząc wołanie, zwyczajnie nie ma innego wyjścia, niż na nie zareagować. Będziemy potrzebowali do tego długiej (nawet 10-15 metrowej) linki, którą będziemy asekurować się na wypadek, gdy pies zignoruje wołanie. Jeśli chcemy sumiennie podejść do nauki przywołania, oczekując niezawodności komendy (oczywiście na ile jest to możliwe z żywym organizmem), z linką nie rozstaniemy się nawet przez pierwsze pół roku ćwiczeń. Powstrzyma ona psa przed czynnością, z której nie chce zrezygnować, i pomoże nam „dotransportować” zbuntowanego psa do nas. Owszem, linka bywa niewygodna, brudzi się, czasem plącze i przeszkadza. Niewiele osób z niej korzysta. Ale… również niewiele osób może cieszyć się spacerami z naprawdę odwoływalnym psem. Wiele psów nie wraca dlatego, że nauczyło się, że po prostu można nie przyjść.

Jeśli ktoś nie uważa linki za skuteczne narzędzie szkoleniowe, bo pies wie, kiedy ją ma i wraca tylko wtedy, prawdopodobnie popełnił błędy w treningu: używał jej losowo i zbyt wcześnie z niej zrezygnował.IMG_9782

 

 

Trudność ćwiczenia na tym etapie jest dla psa za duża

Przywołanie wymaga treningu. Pies zwyczajnie musi się wprawić w reakcji na komendę w różnych, coraz to trudniejszych, sytuacjach. Jeśli nie wytrenujemy tego w zaciszu domowym, nie oczekujmy posłuszeństwa na spacerze. Jeśli pies nie reaguje na wołanie na smyczy, najpewniej nie zareaguje na nie puszczony luzem. Jeśli nie wraca z odległości trzech metrów, na pewno nie wróci z trzystu. Gdy nie wraca wołany, gdy nic się nie dzieje, nie wróci gdy przyjdą goście czy pojawi się inny pies. Tylko stopniując trudność sobie i psu, mamy szansę odnieść szkoleniowy sukces. Musimy nauczyć się oceniać, ile możemy wymagać od psa na danym etapie. Zwiększając pomału, krok po kroku, rozproszenia w jakich pracujemy, szybciej zauważymy efekty. Jeśli nie jesteśmy z stanie założyć się o 300 zł, że pies na jedną komendę w danej sytuacji wróci – po prostu nie wołajmy wtedy psa! Inaczej zwierzę szybko nauczy się nas ignorować. Wołajmy jak najczęściej, nagradzajmy, ale albo w sytuacjach już opanowanych, albo wtedy, gdy mamy psa pod kontrolą (wspomniana już linka). Praca z wyczuciem, gdzie powoli zwiększa się utrudnienia, jest skuteczniejsza niż wystawianie psa na próbę: „Zobaczymy, czy wróci!”.

 

Pies ma ogólne braki w posłuszeństwie

Trudno oczekiwać od psa reakcji na przywołanie, gdy jest to jedyna komenda, nad jaką pracujemy. Nie da się szkolić psa „wyrywkowo”. Im więcej go uczymy, im więcej zadań potrafi dla nas wykonać, im częściej jest za to nagradzany, tym większa jest szansa, że wołany będzie wracał. Pies, który kojarzy przewodnika z czymś ciekawym, fajnym, przyjemnym, będzie miał motywację, by być blisko niego. Nauka innych komend czy sztuczek tylko pozornie nie wiąże się z reakcją na polecenie „do mnie”. Jeśli pozwalamy, by pies nie wykonywał innych naszych poleceń, najpewniej zignoruje też przywołanie. Ale na ten temat więcej w tym artykule: http://dogup.pl/praca-na-caly-etat-czyli-czy-mozna-rozwiazac-tylko-jeden-problem-z-psem/

 

Maja Dobrzyńska