Nasz pierwszy dzień startów upłynął pod znakiem śladów. Z góry przepraszam za słabą jakość i małą ilość zdjęć, ale treningi, dojazd, występ i powrót zajęły nam ponad 8 godzin, przez co zdołaliśmy obejrzeć zaledwie jeden występ na płycie, a po napisaniu tej relacji czeka mnie jeszcze jeden trening posłuszeństwa przed jutrzejszym wczesnoporannym występem. Tyle tytułem wstępu.
Z samego rana ułożyliśmy Aiaxowi ślad treningowy na gołej, kleistej ziemi. Ponieważ z uwagi na opisywane już zamieszanie był to ostatni ślad przed występem, ułożyłem go najłatwiej, jak się dało, by nie dopuścić do popełnienia błędu i maksymalnie zmotywować psa. Potem zawitaliśmy jeszcze na chwilę w sekretariacie, przekąsiliśmy szybki obiad i pojechaliśmy na miejsce przedśladowej zbiórki wyznaczone prawie… 50 kilometrów od Tuusuli. Stamtąd już tylko kolejne 10 kilometrów pokonane pod przewodnictwem pilota i dotarliśmy wreszcie na pola dla naszej grupy. To, co tam zobaczyliśmy, całkowicie zrekompensowało długawą podróż, bowiem ślady układano na miękkiej, pulchnej i równej ziemi pokrytej gęstym, soczystym zbożem o długości ok. 10cm. W dodatku na czas startu naszej grupy niemal całkowicie ucichł dokuczliwy wiatr, i tylko zimny deszcz od czasu do czasu dawał o sobie znać. Krótko mówiąc – wymarzone warunki do tropienia.
I właśnie przez te warunki nie jestem zadowolony z uzyskanego wyniku. Pierwsze cztery proste Aiax poszedł niemal idealnie – równym tempem, prosto po ścieżce i z olbrzymią pasją, co podczas oceny podkreślał znakomity sędzia i zawodnik z Czech (za granicą te dwie role zazwyczaj idą ze sobą w parze…), Martin Pejsa. I gdy już myślałem, że szykuje się wynik w okolicach 96 punktów, pojawiło się ostatnie załamanie, w które Aiax wszedł idealnie, by po 2-3 metrach zawrócić i stwierdzić, że to na pewno nie może być to, i zacząć rozpracowywać stworzony przez samego siebie problem. Na samym końcu pojawił się jeszcze problem z ostatnim przedmiotem, który Aiax zaznaczył jakieś 2 metry za wcześnie (po chwili się zreflektował i poprawił). Częściowym powodem był tutaj na pewno przedni wiatr, ale tylko częściowym, bo jestem pewien, że gdyby ostatnie załamanie zostało wzięte dobrze, to i wiatr by przy tym przedmiocie nie przeszkodził. Nie mogę mieć żalu do siebie ani tym bardziej psa – błąd na ostatnim załamaniu to pomyłka, jaka zdarza się raz na kilkadziesiąt zakrętów. Niestety, ten raz przypadł akurat na zawodach. Szkoda, bo 91 punktów to wynik poniżej oczekiwań.
Jutro o 7:30 posłuszeństwo, a po południu liczę, że uda mi się zrobić jeszcze trening obrony przed sobotnim występem w części C. No i oczywiście szykuję się do oglądania innych zawodników na głównej płycie, z czego na pewno zdam tutaj relację.