Dlaczego nie rzucać psu śnieżek

Zima, według wszelkich nadziei, ma się ku końcowi, ale póki jeszcze trwa, skorzystam z okazji, żaby napisać kilka słów o jednej najpopularniejszych zimowych zabaw z psem – tak się składa, że również jednej z najbardziej antyedukacyjnych: rzucaniu psu śnieżek.

O wspomnianej popularności tej zabawy decyduje zapewne jej podobieństwo do rzucania psu patyka, a że zimą o patyk niełatwo (niemal w równym stopniu, co o piłeczkę w kieszeni właściciela psa), śniegu za to pod dostatkiem, jest to najłatwiej dostępny sposób na „wybieganie” czworonoga. Podobieństwo to jest jednak pozorne, bowiem o ile w przypadku pogoni za piłką (lub nawet nieszczęsnym patykiem) pies ma szansę chwycić zdobycz w pysk i ewentualnie przynieść ją człowiekowi, to w przypadku pogoni za śnieżką zwierzę zostaje z niczym. „W czym problem?” – spyta ktoś. „Przecież tak ładnie goni śniegową kulkę i szuka jej, aż nie rzucę mu kolejnej. Jest taki szczęśliwy!”. Ano właśnie w tym problem.

Owo „szczęście” to w tym przypadku najczęściej nic więcej jak jałowe pobudzenie. Dlaczego jałowe? Otóż dlatego, że 901423_294068244057347_1468289574_onie może ono znaleźć spełnienia. Aby to zrozumieć, należy przyjrzeć się mechanizmowi, który leży u podstaw takiej zabawy, czyli instynktowi czy też popędowi łowieckiemu. Jego celem jest zdobycie łupu. Wszystkim kolejnym zachowaniom zmierzającym do tego celu – pogoni, chwyceniu, rozszarpywaniu – towarzyszy duże pobudzenie, które opada dopiero wówczas, gdy cel ten zostanie osiągnięty. Jeśli więc ukierunkowujemy popęd łowiecki psa na zdobycz, której nie może on pochwycić, rozkręcamy jego emocje, nie dając im żadnej drogi ujścia. Zwiększamy w ten sposób jego frustrację, a frustracja z kolei jeszcze wzmaga popęd. Dlatego właśnie często wykorzystuje się ją w szkoleniu do podniesienia motywacji psa, ale ma to sens jedynie wówczas, gdy umiejętnie wyważymy poziom frustracji i możliwość zaspokojenia popędu. Jeśli braknie tej ostatniej, zostaje jedynie frustracja. To tak, jakby uprawiać seks i nigdy nie móc osiągnąć orgazmu.

Powie ktoś, że setki psów bawią się w taki sposób i nic złego im się nie dzieje. To prawda, że nie u wszystkich psów zabawa taka rozwija obsesje, fiksacje czy chroniczny stres. Jednak u równie wielu psów sama obecność śniegu wywołuje z czasem pobudzenie i frustrację wynikłą z niemożliwości zaspokojenia popędu: śnieg jest przecież wszędzie dookoła, pada z nieba, wzbija się w powietrze spod łap i butów, nie znika w kieszeni pana jak piłka (czy – po raz drugi już – nieszczęsny patyk), a gdy go chwycić w pysk, rozpada się i znika w ogólnej bieli. A więc w tej bieli trzeba go odszukać… Nigdy niekończąca się zabawa w gonienie króliczka naprawdę nie jest przyjemna. Widywałem wiele towarzyskich skądinąd psów, które – choć nie można było jeszcze mówić o obsesji – w obecności śniegu nie chciały skupić się na swoich właścicielach. U czworonogów z silnym instynktem łowieckim, pobudliwych i do tego obdarzonych nie najsilniejszym systemem nerwowym rzucanie śnieżek to prosta droga przynajmniej do problemów z opanowaniem emocji. A już na pewno nie tak przednia zabawa, jak się większości właścicieli wydaje.

10968341_621292934668208_6706768306621775629_nA tę przednią zabawę zapewnić „lubiącemu” śnieżki psu wcale nietrudno. Wystarczy sprawić sobie za kilkanaście złotych piłeczkę (najlepiej na sznurku) i zabierać ją na każdy spacer. W nieoczekiwanym momencie przywołać do siebie pupila i w nagrodę rzucić zabawkę, pobiec po nią wraz z psem, zachęcić do powrotu. Gdy pies zaaportuje piłkę, poprzeciągać się z nim, udając stadne rozszarpywanie zdobyczy, lub przebiec się kawałek, wspólnie z nim dumnie niosąc „zdobycz”. Następnie, po chwili wyciszenia (zatrzymanie się, bardzo powolne głaskanie, przemawianie spokojnym głosem, posadzenie pupila) odebrać psu piłkę i w nagrodę rozpocząć „polowanie” od nowa. A w zabawę tę stopniowo wplatać najprostsze choćby ćwiczenia z posłuszeństwa, za które nagrodą będzie możliwość kolejnej pogoni za zdobyczą. Tak przeprowadzona zabawa nie ma (wbrew temu, co głoszą propagatorzy nowego nurtu, w myśl którego należy jak ognia unikać zabaw w aportowanie, gdyż powodują one szkodliwy stres; to, co mówią, ma jednakże znakomite zastosowanie do zabawy śnieżkami) żadnego szkodliwego wpływu na emocje psa. Przeciwnie – daje im drogę ujścia, poprzez wplatane w zabawę posłuszeństwo uczy ich opanowania, a nade wszystko buduje więź z przewodnikiem i autorytet tego ostatniego dużo silniej, niż wszelkie wyganianie psa z łóżka czy wychodzenie pierwszemu przez drzwi.

Patryk Krajewski