Fakty, mity i stereotypy, czyli co powinieneś wiedzieć… Cz.3 …gdy myślisz o szkoleniu swego pupila


W świadomości właścicieli psów zakorzenionych jest wiele mitówna temat wychowania zwierzęcia, szkodliwych dla relacji człowiek – pies. Oto popularniejsze z nich.

Szkolenie psa to zbędne fanaberie

Wielu właścicieli psów postrzega celowe szkolenie jako dziwaczne wymysły lub cyrkowe sztuczki. Tacy ludzie wymagają od psa, by był grzeczny i bezproblemowy – i już. Jeśli taki nie jest, jest to według nich oczywiście wina psa. To on jest głupi, niewdzięczny, złośliwy, uparty. A pies jest zwyczajnie psem i jeśli nikt nie da mu szansy poznać zasad ludzkiego świata, wystarczą mu zasady świata zwierząt. A to z kolei nie odpowiada nam.

Pies ma nie sikać w domu? Trzeba go tego nauczyć. Ma przychodzić na każde wołanie? Sam na to nie wpadnie. Ma nie gryźć mebli? Naucz go. Nie może gonić rowerzystów? Bez nauki ani rusz. Ma spokojnie witać gości? Zabierz się za naukę. Owszem, bywa to trudne, czasochłonne i wymagające zaangażowania. Ale czy ktoś obiecywał, że posiadanie psa to błahostka?

...i Patryk ze Śledziem

Psa szkoli się dopiero wtedy, gdy skończy pierwszy rok życia

Wśród właścicieli psów popularne jest przekonanie, że ze szkoleniem ulubieńca należy się wstrzymać aż do jego pierwszych urodzin. Trudno o logiczne wytłumaczenie tego nonsensu. Przecież szczeniak, który trafia w nasze ręce, jest wspaniałą „białą kartą”, elastycznym – z racji młodości – „materiałem” do ukształtowania. Matka natura zadbała wszak o to, by młode organizmy łatwo uczyły się nowych umiejętności. Aż prosi się, by wykorzystać szczenięcą chęć do zabawy, otwartość i ciekawość. Już dwumiesięcznego psa można uczyć pierwszych komend, pamiętając oczywiście, by nauka opierała się na pozytywnych wzmocnieniach, miała formę zabawy i w żadnym wypadku nie nudziła malucha.

Zwlekając z nauką, bezpowrotnie tracimy szansę na przekonanie psa, że współpraca z człowiekiem jest dobra i opłacalna. Właśnie poprzez umiejętne szkolenie szczeniaka budujemy z nim silną więź i stawiamy siebie w pozycji przewodnika. W przyszłości o wiele łatwiej zapanujemy nad dojrzałym już psem, gdyż będzie on liczył się naszym zdaniem. Jeśli na próbę rozpoczęcia szkolenia decydujemy się po pierwszych urodzinach naszego ulubieńca, sami komplikujemy sobie pracę. Będziemy zmuszeni radzić sobie z psim nastolatkiem w trudnym wieku, cechującym się większą niezależnością. Przekonanym ponadto, że ze strony człowieka nie należy oczekiwać niczego interesującego.

Naiwnością jest oczekiwanie, że pies „zmądrzeje z wiekiem”. Nie zmądrzeje. Utrwali ewentualnie wszystkie złe nawyki, które – korzystne lub przyjemne dla niego – niespecjalnie odpowiadać będą rozczarowanemu właścicielowi.

Zabawka może być nagrodą

Zabawka może być nagrodą

Właściciele szczeniaka często nie dostrzegają potrzeby wczesnej nauki, gdyż zachowanie dwu-, trzymiesięcznego malucha może uśpić czujność. Mały piesek (nie licząc szkód spowodowanych nieokiełznanym gryzieniem przedmiotów i wpadkami przy nauce czystości) zwykle nie sprawia problemów. Trzyma się blisko człowieka, chętnie do niego wraca, nie wykazuje agresji (zresztą, kto by brał serio zabawne srożenie się malca?), łatwo się podporządkowuje, reaguje nawet na jakieś komendy. Właściciel cieszy się, że piesek jest taki grzeczny. Niestety. Jeśli odpowiadające człowiekowi zachowania oferowane przez szczeniaka nie zostaną wzmocnione i utrwalone, to zwykle z osiągnięciem przez psa wieku ok. pół roku pojawiają się pierwsze rysy na sielankowym obrazku… Podrostek przestaje interesować się człowiekiem, absorbuje go to, co niesie ze sobą szeroki świat. Zaczyna oddalać się na spacerach, organizuje sobie „na własną łapę” samotne wyprawy (często znęcony jakimś interesującym tropem), nie oglądając się na pana czy panią. Coraz intensywniej angażuje się w znajomości ze spotkanymi psami, postrzegając je jako znacznie ciekawsze od człowieka. Potrafi warknąć i pokazać zęby nad miską lub przy próbie wyproszenia z wygodnego fotela. Co się dzieje z idealnym dotąd malcem? Zwyczajnie przestaje być psim dzieckiem – uniezależnia się od opieki reszty stada, poznaje świat, uczy się radzić sobie sam ze zdobywaniem pokarmu (ucieczki to często „wyprawy na polowanie”), dojrzewa płciowo i psychicznie, wchodzi w relacje hierarchiczne zarówno z innymi psami jak i członkami swego ludzkiego stada. Okres dorastania psa bywa trudny i dla niego samego, i dla właściciela. Warto pamiętać o tym i szkolić psiaka od pierwszego dnia spędzonego wspólnie pod jednym dachem.

Szkolenie to niepotrzebne musztrowanie psa, który bez tego byłby wolny i szczęśliwy

Niejeden właściciel świadomie rezygnuje ze szkolenia psa, tłumacząc swą decyzję dobrem ulubieńca. Zwierzątko nie jest uczone niczego, nie stawia się mu żadnych granic i niczego się od niego nie wymaga – by mogło być szczęśliwe.  Zostaje zalane pieszczotami, ma dostęp do niezliczonej ilości zabawek, najlepsze kąski dostaje przy byle okazji (za nic), pozwala mu się na wszystko, każde jego życzenie zostaje natychmiast spełniane. W ten sposób traktowane są głównie psy małych ras, aczkolwiek nie jest to regułą. Poprzez takie zachowanie człowiek pragnie okazać psu swe uczucie. Dla takich właścicieli – kochających psa „złą” miłością – szokiem byłaby wiadomość, że faktycznie unieszczęśliwiają swego pupila._MG_7277

Pies do utrzymania „psychicznej higieny” potrzebuje wyraźnego przewodnictwa ze strony właściciela oraz konkretnych zadań, które może (z sukcesem) wykonywać razem z nim. Potrzeby te to spuścizna po dzikich przodkach, żyjących w stadach z wyraźną hierarchią, gdzie każdy członek stada musi pracować dla jego dobra. Życie pozbawione jasnych zasad, ograniczeń i wyraźnych oczekiwań (nagradzanych, gdy zostaną spełnione) jest dla psa ogromnie stresujące. Odpowiednio wychowując i szkoląc psa, człowiek daje mu poczucie bezpieczeństwa, spokój i satysfakcję. Pozwala psu wierzyć, że o wszystko zatroszczy się przewodnik stada, że on sam nie musi podejmować żadnych decyzji (taka odpowiedzialność najczęściej psa przerasta), i że jest potrzebny. Psy, które nie poznały znaczenia słowa „nie”, nie uczone niczego, którym nie dano szansy pracować dla przewodnika, najczęściej sprawiają problemy. Prócz tego, że są z ludzkiego punktu widzenia nieposłuszne, bywają też nerwowe, bojaźliwe, agresywne. Mogą niszczyć przedmioty, brudzić w domu, szczekać w nadmiarze, a nawet się okaleczać. Jednym słowem – jeśli chcesz, by twój pies był szczęśliwym zwierzęciem, nie kupuj mu aksamitnego posłania – zacznij mądrze go szkolić.

Szkolenie bojaźliwego, pełnego lęków psa to dla niego zbędny stres

Niestety – wiele jest psów mało pewnych siebie, nerwowych. I – również niestety – mało jest właścicieli, którzy traktują psa pełnego lęków we właściwy sposób. Psy „z problemami” mają zwykle pod dostatkiem uwagi, pieszczot i czułych słów, ale – o dziwo – nie tego od przewodnika potrzebują, by poczuć się lepiej. Pieski pocieszane, głaskane, tulone, uspokajane, prawie nigdy nie stają się pewnymi siebie, stabilnymi psychicznie, szczęśliwymi zwierzętami. Aby osiągnąć równowagę, potrzebują między innymi właśnie odpowiedniego szkolenia, które pozwoli im uwierzyć, że ich właściciel to godny zaufania przewodnik. Pies lękliwy łatwiej poczuje „grunt pod łapami”, gdy dowie się, jakie zachowania są akceptowane i nagradzane, a jakie źle widziane przez przewodnika. Jego pewność siebie zwiększa się, gdy przewodnik dostarcza mu zadania do wykonania, dając psu odczuć swą aprobatę po ich realizacji. Skupiając się na wykonywaniu poleceń właściciela, pies zapomina poniekąd o swych lękach. Jeśli do codziennego szkolenia właściciel włączy właściwie przeprowadzone zabawy w aportowanie zabawek i przeciąganie się nimi, to dla mało pewnego siebie psa tym lepiej. Zabawa w polowanie, możliwość poczucia wygranej w udawanej walce o zdobycz, wysiłek fizyczny rozładowujący napięcie psychiczne, pewnego rodzaju samorealizacja – to dobre dla psa. Jeśli oprócz tego przewodnikowi uda się na co dzień zachowywać przy psie spokój i pewność siebie – poprawa jest prawie pewna.

Maja Dobrzyńska