Nagradzanie psa – co, jak, kiedy i dlaczego? (Część 2)

Nagroda pokarmowa

To, najprościej mówiąc, smakołyki. Nagradzanie psa kawałkami jedzenia to najpopularniejszy, najłatwiejszy w zastosowaniu i odpowiadający większości psów sposób pracy. Uniwersalna skuteczność tej metody wiąże się ściśle z pierwotną chęcią przetrwania każdego zwierzęcia – aby przeżyć, musi jeść. Mimo, że łakomstwo w dużej mierze jest cechą wrodzoną (są psy niejadki i psy „odkurzacze”), to nie ma psów, które nie będą chciały pracować za jedzenie. Są tylko psy mniej lub bardziej głodne, mniej i bardziej rozpieszczone. Jeżeli jedynym sposobem na zdobycie pokarmu będzie dla psa współpraca z człowiekiem, to będzie współpracował. Jedzenie to sposób na skojarzenie przewodnika z przyjemnością, nie – jak niektórzy sądzą – łapówka. Oczywiście, by to działało, muszą być spełnione pewne warunki.1235344_374315302699307_1430828652_n

Czym nagradzać? Niby proste: tym, co jest dla psa bardzo atrakcyjne. Ale ta atrakcyjność to rzecz względna. Zależy przede wszystkim od tego, na ile pies w ogóle ceni sobie jedzenie. Jak już pisałam, są psy żarłoki, które zjedzą wszystko i w każdej ilości, nawet obudzone o trzeciej nad ranem. Teoretycznie z takimi „odkurzaczami” praca będzie banalnie prosta, ale tutaj warto wspomnieć, że nie każdy pies lubiący jeść lubi współpracować. To zagadnienie wykracza daleko poza temat nagrody pokarmowej, dlatego tutaj tylko o tym wspominam. Spotykam zwierzęta błyskawicznie tracące ochotę na smakołyk, jeśli tylko zorientują się, że muszą włożyć nieco wysiłku w zdobycie kąska. Chętnie poczęstują się kawałkiem parówki podanej do pyska, ale już naprowadzanie tą parówką na pozycje siad czy waruj sprawia, że odchodzą zniechęcone. Decyduje o tym chęć współpracy, łatowość poddawania się wskazówkom człowieka, wytrwałość, stopnień tolerancji frustracji, umiejętność koncentracji na zadaniu. I znowu, w największym stopniu cechy te pies dziedziczy, choć równie ważne jest rozwijanie ich od szczenięcia. Jednak mimo tych osobniczych różnic w motywacji każdego psa da się wychować na niekłopotliwego towarzysza właśnie głównie z pomocą jedzenia. Nie każdy będzie orłem na zawodach sportowych, ale każdy nauczy się podstawowych komend.

12687794_782227065241460_1685203753345589350_nAby jedzenie stanowiło dla psa nagrodę, musi on uznawać pokarm za coś cennego. Nawet łakomy z natury pies odwróci się do smakołyka zadkiem, jeżeli będzie przejedzony lub gdy ma do dyspozycji wciąż pełną miskę. Większość psów to zwierzęta z nadwagą. Nie będę się zatrzymywać dłużej nad tym zagadnieniem, bo to bardziej działka weterynarzy, aczkolwiek niestety wielu z nich uznaje spaślaki za psy w idealnej kondycji. A prawda jest taka, że zdrowy pies to taki pies, któremu pod skórą bez wysiłku można wyczuć żebra. Jasne, że sylwetka labradora musi być inna od sylwetki wyżła, ale każdy pies powinien mieć widoczny zarys mięśni i wcięcie w okolicach słabizny. Jeśli tucząc psa okazujesz mu swoje uczucie, to dajesz dowód swojemu lenistwu i ignorancji. W rzeczywistości skracasz swojemu przyjacielowi życie, a co najmniej mocno mu je utrudniasz. Codziennie z przykrością obserwuję na ulicy beagle, jamniki, owczarki niemieckie, sznaucery i labradory wolno człapiące noga za nogą, z wysiłkiem dźwigające kilogramy tłuszczu. Boli je kręgosłup, bolą je stawy, bolą przeciążone łapy. Trudno uwierzyć, że uwielbiający swoje czworonogi właściciele skazują je na takie niewygody… Nawet jeżeli u takich psów motywacja na tym nie cierpi, to cierpi na pewno ich zdrowie.

Bywają też psy szczupłe, nawet chude, a mające możliwość korzystania z pełnej miski cały czas. To tak zwane niejadki, psy wybredne, wymagające, prawdziwe „francuskie pieski”… Nie chcą, po prostu nie chcą jeść niczego! Nie jedzą, mimo że czasem mają i trzy miski, a w każdej inne danie – w jednej suchą karmę (dla psów wybrednych), w drugiej jedzenie z puszki, a w trzeciej domowy posiłek. Skubną co nieco kilka razy w ciągu doby, a cała miskę opróżniają tylko wtedy, gdy zdesperowana pani doleje im tam sosu z niedzielnej pieczeni… Ten obraz kojarzy się pewnie z pieskami małymi, jak jorki, cziłałki, grzywacze chińskie, mopsiki, pinczerki. Skojarzenie takie jest jednak mylne, bo to także owczarki, dobermany, kundle… Praca z nimi nie jest łatwa, bo zwykle nie ma na świecie takiego jedzenia, które uznałyby za coś na tyle interesującego, by zrezygnować z utrwalonych nawyków lub podjąć trud nauki nowych zachowań. A bez motywacji, czyli chęci zdobycia nagrody, nie ma dobrego szkolenia. Gdy motywacji brak, pozostaje tylko przymus. Można by rzec, że można przecież sięgnąć do motywacji socjalnej lub łupowej (o niej w trzeciej części). Kłopot w tym, że jedzenie pozwala nam także wygodnie uczyć psa określonych zachowań poprzez możliwość naprowadzania smakołykiem. Dlatego szkolenie oparte o smaczki jest najwygodniejsze i najłatwiejsze do opanowania przez początkujących przewodników. Więc jeśli pies ze znudzeniem odwraca głowę nawet od kawałka parówki, to nie ma mowy o nauce.

13310464_1753464284891353_4146701741199732838_n

W takiej sytuacji przewodnik rozpieszczonego psa ma za zadanie zmienić tryb karmienia ulubieńca na jedyny słuszny: brak swobodnego dostępu do pełnej miski. Paradoksalnie, to właśnie pełna miska jest powodem braku chęci do jedzenia. Psu gapiącemu się cały dzień na jedzenie zwyczajnie się ono nudzi. Przestaje być cenne, atrakcyjne, godne pożądania. Zwierzę nie ma tak naprawdę okazji zgłodnieć, bo zwykle cały dzień podjada po trochu i żołądek wciąż ma częściowo wypełniony. Dodatkowo pies często przekonuje się, że jeśli nie zje porcji w formie podstawowej, to najprawdopodobniej za jakiś czas pojawi się ulepszona wersja obiadku… Po co jeść suchą karmę, skoro można zjeść karmę z pachnącym, słonym, mięsnym sosem?

Apetyt zazwyczaj drastycznie się poprawia, jeżeli przewodnik zaczyna dawać psu tylko jedną czy dwie szansy dziennie na napełnienie żołądka. Powinno wyglądać to tak, że jeśli pies nie zacznie OD RAZU opróżniać podanej miski, to miska ta OD RAZU wędruje poza zasięg pyska. Czyli jeżeli pies nie podejmie decyzji „Jem teraz”, to dostęp do jedzenia zostaje zlikwidowany aż do pory kolejnego posiłku. Ważne, żeby konsekwencja była natychmiastowa – miskę należy zabrać nie po 3, 10, 30 czy 50 minutach. Ilość minut nie ma znaczenia – jedzenie czeka, aż łaskawy piesek zdecyduje, że się nim zainteresuje. Na podjęcie decyzji o jedzeniu pies powinien mieć kilka sekund. Jeżeli decyzja to „Nie”, kilka godzin przerwy prawdopodobnie pobudzi apetyt. Nie przerażajmy się, gdy rozpieszczony pies postanawia czekać z jedzeniem dwa czy trzy dni. Zdrowy pies, nie małe szczenię i nie rasa miniaturowa, może bez szkody dla zdrowia nie jeść kilka dni. To jest wpisane w życie drapieżnika. Pies to nie krowa, nie musi cały dzień dostarczać układowi pokarmowemu jedzenia.

Jeżeli tylko uwierzymy, że naszemu psu nie dzieje się żadna krzywda, wyłączymy niedorzeczne głosy w głowie („Na pewno pomyśli, że już go nie kocham”, „On pilnuje mi domu, a ja żałuję mu jedzenia…”), to w ciągu dwóch tygodni nasz pies będzie chciał pracować na smakołyki.13428605_1761025450801903_2445933182988048270_n

Zdarza się, że pies ma tak niski popęd pokarmowy, że konieczne jest całkowite przejście na jedzenie tylko podczas pracy z człowiekiem (znane jako „spalenie miski”). Wtedy jedyną szansą na jedzenie staje się dla psa współpraca z przewodnikiem. Jeżeli pies współpracy odmawia, nie zje nic. Na taki układ nie ma mocnych. Każdy pies chce przeżyć, pragnienie zaspokojenia głodu jest jednym z najsilniejszych pragnień, bo stoi za nim instynkt samozachowawczy. Niestety niewielu przewodników jest w stanie przestrzegać tej zasady i litują się nad „zagłodzonym” ulubieńcem. Nie da się ich przekonać, że taki tryb żywienia jest o wiele bardziej naturalny dla zwierzęcia, bliższy naturze niż pięć pełnych misek. Pies (nawet pudelek) jest zdecydowanie bliższy wilkowi niż człowiekowi, temu chyba nikt nie zaprzeczy. A wilk w naturze musi jedzenie wytropić, znaleźć, a potem upolować. Sarna nie leży w lesie za każdym drzewem, gotowa, by ją zjeść. Wysiłek włożony w zdobycie pokarmu to dla zwierzęcia (jakim jest – nie zapominajmy – pies) sprawą naturalną i oczywistą. Więcej – jedzenie „upolowane” podczas treningu jest bardziej atrakcyjne, a sama możliwość wykonywania zadań poprawia smak kawałka suchej karmy o 100%. Jeżeli jeszcze ten kawałek karmy zostanie przyprawiony pochwałami i pozytywnymi emocjami przewodnika… efekt murowany.

Nagrodą może być wszystko, co pies chętnie je i co nie jest szkodliwe dla jego zdrowia. Istnieje jednak kilka innych ważnych zasad.

Przede wszystkim i po pierwsze – nagrodą będzie tylko takie jedzenie, jakie aktualnie jest dla psa bardziej atrakcyjne niż to, z czego musi zrezygnować, by się uczyć. W domu, gdzie nie ma rozproszeń, ciekawa będzie kulka karmy, a nawet suchy chleb. Na dworze, gdzie atrakcji jest więcej, z rozproszeniami konkurować musi coś pyszniejszego. Parówki, pokrojone i gotowane podroby, żółty ser, specjalnie wypiekane ciasteczka z wątróbką, suszone mięso, biszkopty, gotowe miękkie psie przysmaki – to najpopularniejsze nagrody. Pies mocno zestresowany (nawet głodny) nie będzie prawdopodobnie w stanie jeść niczego. Wtedy należy trenować w łatwiejszych dla niego warunkach. Stresem jest również duża ekscytacja, pobudzony do granic pies również nie przyjmie nagrody pokarmowej. W takiej sytuacji dobry trener obniży najpierw emocje zwierzęcia. Ważne jest, żeby smakołyki były naprawdę niewielkie (dla małego psa ćwierć, a dla dużego pół plasterka parówki o grubości ok. 3 mm), miękkie i niekruszące się. Karmę można zwilżyć wodą, by była bardziej śliska. Chodzi tu zarówno o bezpieczeństwo psa (ryzyko zakrztuszenia), jak i o sprawną pracę: smakołyk powinien być błyskawicznie połknięty, nie przeżuwany. Smaczki w początkowym okresie szkolenie podawane są czasem co kilka sekund, więc pies ma nagrodę zjeść i czekać na kolejny kawałek.

11817062_712430388887795_7801434587018989406_nAtrakcyjność nagrody pokarmowej w dużej mierze zależy też od tego, czy przewodnik pracuje na jedzenie w ciekawy dla psa sposób. Z karmienia podczas treningu warto zrobić prawdziwa zabawę – pogoń za smakołykiem ukrytym w dłoni, łapanie smaczków rzuconych w powietrze, wszystko przy wtórze pochwał. Bez pochwał głosowych szkolenie z użyciem jedzenia zda się na nic. Jeżeli nie wprowadzimy komunikatu, oznaczającego: ”Rób tak dalej, nagroda jest w drodze”, pies nigdy nie nauczy się wykonywania komend bez jedzenia. Pisałam o tym w innym artykule: http://dogup.pl/2015/10/smakolyk-jeszcze-nagroda-czy-juz-lapowka/

 

Maja Dobrzyńska