Praca na cały etat, czyli czy można rozwiązać tylko jeden problem z psem?

„Nie sprawia żadnych kłopotów, tylko szczeka i warczy na gości.”

„Bardzo ciągnie na smyczy. Poza tym jest grzeczny.”

„To dobry pies, ale jest agresywny do innych samców.”

„Nie wraca na wołanie. Tylko tego chciałbym go nauczyć.”

„Wyje i niszczy, gdy zostaje sam. Poza tym to chodzący aniołek.”

„Kiedy ktoś nas odwiedza, pies skacze na niego z radości.”

_MG_4201W pracy szkoleniowca zdarza się, że zgłaszający się do niego po pomoc właściciel psa jasno precyzuje problem, który pragnie rozwiązać. Jest to zwykle lepsza sytuacja od często spotykanej, rozmytej wizji zakładającej, że pies po prostu „ma się słuchać”. Łatwiej osiągnąć cel, gdy jawi się on wyraźnie – to jasne. Człowiek z problemowym czworonogiem oczekuje więc konkretnej drogi prowadzącej do uzyskania (lub wyeliminowania) jednego konkretnego zachowania. I w takiej sytuacji rady i zalecenia szkoleniowca zwykle okazują się dla właściciela psiaka zaskakujące…

Dlaczego?

Ponieważ aby zmieniło się zachowanie naszego zwierzęcia w jakiejś określonej sytuacji, najczęściej zmiany muszą objąć całe nasze życie z nim – i to w najdrobniejszych szczegółach… Nie da się pracować nad jednym problemem w oderwaniu od reszty prezentowanych przez psa zachowań. Kluczem do sukcesu jest przede wszystkim zrozumienie, jak różne codzienne sytuacje są do siebie podobne w oczach naszego ulubieńca. I aby zmienić jego zachowanie w tej najważniejszej, uciążliwej, utrudniającej życie, należy najpierw dokonać zmiany w sytuacjach drobnych, pozornie nic nie znaczących, na które nawet nie zwracamy uwagi.

Przy pracy nad wyeliminowaniem problemowych zachowań najczęściej musimy uzyskać możliwość wpłynięcia na emocje psa, ich zmiany przez nasze działanie. Bardzo często niezbędne jest  nauczenie zwierzaka respektowania zakazu człowieka i umiejętności zastąpienia danego zachowania innym, na komendę przewodnika. I tu właśnie konieczna okazuje się praca z psem na cały etat.

Właściciel sznaucera miniaturowego Miśka chciałby wyeliminować szczekanie na ludzi i psy na spacerach. Jak twierdzi, pies generalnie zachowuje się grzecznie, ale podbiega do przechodniów i ich czworonogów, obszczekując ich intensywnie. U podłoża tej reakcji leży prawdopodobnie mieszanina niepewności, samczej zadziorności i nadmiaru energii. Gdy piesek „namierzy” podniecający go „obiekt”, nie reaguje na wołanie czy reprymendy przewodnika. Mało który spacerowicz jest takim zachowaniem zachwycony. Zapięcie psa go na smycz niewiele zmienia, gdyż zachowuje się podobnie, z tą tylko różnicą, że nie może podbiec bliżej.

Po konsultacji ze szkoleniowcem właściciel psiaka jest zaskoczony, jak wiele zmian w życiu z psem powinien wprowadzić, by móc wyeliminować uciążliwe zachowanie na spacerach. Okazuje się bowiem, że praca będzie musiała rozpocząć się już w domowym zaciszu!

Misiek ma zwyczaj drapać w drzwi balkonowe gdy chce, by go wypuścić – tam często szczeka chwilę na psy i ludzi przechodzących nieopodal. Jego panu to nie przeszkadza, gdyż głównie przebywa w części mieszkania oddalonej od balkonu.

Misiek zawsze jest pierwszy w drzwiach wejściowych, gdy przychodzą goście – po  wejściu wybranych osób około minuty zajmuje mu, by zaprzestał szczekania i uspokoił się. Goście znają Miśka i przyzwyczaili się do głośnego powitania.

Misiek dostaje jedzenie i smakołyki „na żądanie” – podchodzi do szafki gdzie schowana jest karma, skrobie w drzwiczki i szczeka, dając znać, że coś by przekąsił. Jego pan jest zadowolony, że piesek się z nim komunikuje.

Psiak ma swoje piłki, które przynosi panu zawsze wtedy, gdy chce, by się z nim bawić. Gdy się zmęczy lub znudzi, odchodzi, by odpocząć.

Kiedy ma ochotę na pieszczoty, wpycha się panu na kolana – jest mały i lekki, więc to żaden problem.

Bardzo ekscytuje się przy wyjściu na spacer. Skacze, ziaje i przepycha się przez drzwi. Podniecenie (manifestowane piszczeniem) ogarnia go również wtedy, gdy jego pan kończy posiłek – dostaje często w kuchni do talerz do wylizania.

Na spacerach ma swoje ulubione trasy i zwykle sam wybiera, jaką drogą pójdą z panem na przechadzkę. Zdarza mu się pociągnąć pana na smyczy w stronę drzewa z interesującym zapachem.

Nie jest uczony komend. Jego pan nie widzi ich zastosowania w codziennym życiu z psem.

Wszystkie opisane powyżej sytuacje mają jeden, ważny wspólny mianownik – to pies podejmuje decyzje w wielu pozornie niewiele znaczących codziennych kwestiach, mniej lub bardziej dla niego istotnych. Kiedy wyjść na balkon, kiedy zjeść i bawić się kiedy zgłosić się po codzienną porcję głaskania, kogo wpuścić na swój teren, dokąd pójść, gdzie i kiedy zrobić siku. Decydując o drobiazgach, organizuje w jakiś sposób swoje życie, nie musząc liczyć się ze zdaniem przewodnika. Dodatkowo, nie będąc uczonym przez niego niczego konkretnego, nie miał okazji pojąć, że współpraca z człowiekiem może być opłacalna. Jak więc ma się podporządkować woli właściciela w sytuacji być może dla niego najistotniejszej – gdy na spacerze dochodzi do głosu poczucie zagrożenia zmieszane z jego gorącą krwią sznaucera? W domu nigdy nie wymaga się też od niego panowania nad ekscytacją. Przeciwnie, okazując ją, często osiąga to, na czym mu zależy.1069414_346025128861658_23128545_n

Właściciel Miśka może być zaskoczony i zniecierpliwiony faktem, że (początkowo w domu) będzie musiał wytrwale uczyć psiaka prostych komend (siad, waruj, zostań, na miejsce itd.) lub nawet głupich sztuczek (daj łapę, hop, fikołek itp.), nagradzając Miśka smakołykami, piłką, głaskaniem. Bo gdzie tu praca nad wyeliminowaniem szczekania na przechodniów? Ale tylko w ten sposób pies nauczy się słuchać uważnie człowieka, zwracać na niego uwagę, koncentrować się na nim. Zrozumie, że podporządkowanie i współpraca mogą być przyjemne i przynosić wymierne korzyści. Bez tego jego pan nie zapanuje nad zachowaniem, które stanowi problem.

Przewodnik Miśka powinien też przestać ulegać psu w codziennych sytuacjach. Nie oznacza to, że będzie musiał odebrać czworonogowi to, na czym mu zależy (a wielu ludzi tak to odbiera i wywołuje to u nich gwałtowny sprzeciw). Pies może dostać wszystko, co jego pan chce mu dać (jedzenie, smakołyk, zabawę, bliskość, wyjście na spacer, wyjście na balkon, kontakt z gośćmi), ale powinien to właśnie DOSTAĆ, a nie BRAĆ. Czyli wszystko w ilości i czasie ustalonych przez człowieka, najlepiej nie za darmo (a już w żadnym wypadku nie poprzez ekscytację!), lecz właśnie za wykonanie prostego polecenia. Tym sposobem Misiek zaakceptuje ograniczenia i wytyczne odnośnie swojego zachowania. Ba! Szybko zacznie lubić robić coś dla swojego pana. A jeśli jeszcze pan da z siebie trochę więcej na spacerach i zorganizuje Miśkowi konkretne zajęcie np. aportowanie, noszenie czegoś w pysku, łapanie frisbee, bieg przy rowerze lub marsz z psim plecakiem, szukanie zguby, tor przeszkód (może nią być choćby ławka w parku)… Prawdopodobnie w zapalnej sytuacji wystarczy z czasem krótkie „nie” i „do mnie”, by pies w podskokach przybiegł do przewodnika.

I podobnie wygląda to przy innych – pozornie niepodobnych do siebie problemach.

Psa nie daje się opanować, gdy skacze na gości? Zachowuje się nieznośnie przy wyjściu na dwór? Głuchnie na wołanie, gdy pojedzie na spacer do lasu? Początkowo należy wymagać od niego posłuszeństwa i opanowania pobudzenia w mniej ekscytujących momentach – wszędzie tam, gdzie chce mieć dostęp do tego, na czym mu zależy. W innym wypadku my nie uzyskamy dostępu do jego woli, emocji i reakcji, jakie z nich wynikają – w tych kluczowych sytuacjach, mających dla zwierzęcia największą wagę._MG_1356-2

Równie złożonej pracy potrzebują psy, których problemy wynikają z podatności na stres, małej pewności siebie, słabego tolerowania frustracji (objawem tego bywa tzw. lęk separacyjny czy brudzenie w domu). Nagradzana nauka komend i inna praca dla przewodnika doda im pewności siebie, a ograniczenia nadadzą ich życiu porządek, ucząc jednocześnie panowania nad sobą.

Każdy problem jest zwykle obrazem codziennego życia z psem, stu codziennych, drobnych błędów, na które mało kto niestety zwraca uwagę. Pies uczy się cały czas, bez przerwy – warto o tym pamiętać!

Maja Dobrzyńska